*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 7 września 2014

Niedziela

No i pojechała :( Jak zwykle żal, tak bardzo oboje z Frankiem lubimy te wizyty, bo wtedy jest tak codziennie i inaczej jednocześnie. Nie musimy przeorganizowywać naszych dni, możemy wszystko robić jak zawsze i zachowywać się jak zawsze, a jednocześnie obecność Doroty dodaje tej zwyczajności trochę kolorów. Fajnie tak, kiedy niczego nie trzeba udawać przy gościu :) Ona też żałuje, zwłaszcza, że właśnie skończyły się jej wakacje. Jak to podsumowała - zaczęła wakacje u nas i kończy je też u nas, spięłyśmy to klamrą...
Wczoraj byliśmy na tej imprezie urodzinowej u Kasi i było świetnie. Przyszliśmy jako pierwsi - co było raczej do przewidzenia, nawet Kasia powiedziała, że spodziewała się nas już za dziesięć :P Nie znoszę się spóźniać! Nie twierdzę, że nigdy mi się to nie zdarza, bo i owszem niestety i to częściej niż bym chciała, ale generalnie staram się bardzo tego unikać. Wolę być za wcześnie - choć wiadomo, że w przypadku takich spotkań to nawet nie wypada, dlatego kiedy przyjechaliśmy to najpierw zadzwoniłam upewnić się, jaki jest nr mieszkania, powiedziałam, że jeszcze idziemy do sklepu i zapytałam, czy na pewno jest już gotowa na gości :)) Była! Potem przyjechał Asystent ze swoją od-piętnastu-dni-żoną :P Po jakimś czasie zaczęli się też schodzić znajomi Kasi - tak jak przewidywała, niektórzy mocno pospóźniani :) Towarzystwo było bardzo różnorodne, ale przyznam, że było bardzo ciekawie! Obawiałam się trochę, jak to wypadnie, ale okazało się, ze było sympatycznie i chociaż utworzyły się dwie podgrupki, to nie odczuwało się jakiejś obcości i nienaturalności w tym podziale. Ogólnie to było ciekawe doświadczenie, bo zazwyczaj chodzę na imprezy gdzie znam większość towarzystwa i z częścią jestem mocno zżyta, a tu było zupełnie inaczej, ale i ja i Franek i nawet Dorota (która sama przyznaje, że generalnie ludzi nie lubi :P i nie jest skora do zawierania znajomości) czuliśmy się i bawiliśmy się dobrze, a Dorota stwierdziła, że wszyscy byli " naprawdę spoko" a to jest ogromny komplement z jej ust, wierzcie mi ;) Zresztą widziałam, że jej się podobało. Ale wyszliśmy wcześnie, bo już o 23 ze względu na dzisiejszą pracę Franka. Ciekawa jestem, czy towarzystwo poszło w końcu na miasto, bo chyba im się spodobało w domu i już zaczynali się nad tym zastanawiać :) Choć Dorota obstawia, że jednak tak...
W związku z wyjazdem Doroty, przygarniam Franka z powrotem do sypialnianego łoża ;) O ile nie lubiłam za bardzo z nikim spać, bo nie lubię za bardzo się przytulać (chociaż przy Franku się tego nauczyłam)- mama zawsze mówiła, że ona się do mnie przysuwała, a ja się odsuwałam :P, teraz już tak nie robię, ale i tak nie lubię kontaktu cielesnego z osobą, która śpi obok. O dziwo jednak, śpiąc z Dorotą, naprawdę się wysypiałam.

Niedziela u nas jest piękna. Jest dopiero trzynasta godzina, a ja już mam za sobą długą rozmowę na bardzo poważne rozmowy z Dorotą, odprowadzenie jej na pociąg, ogarnięcie całego mieszkania (no bo trochę się jednak zapuściło przez te parę dni) a także zrobienie Frankowi kanapek i dostarczenie mu ich na pętlę :P Frankowi dzisiaj nie zadzwonił budzik, ale jakimś cudem w porę się obudził i zdążył, ale nie naszykował sobie śniadania do pracy. Ponieważ jeździ niedaleko, postanowiłam, że przejadę się do niego na rowerze z kanapkami. Pogoda na rowerową przejażdżkę dzisiaj wymarzona! Do tego jest spokojnie, na ulicach mały ruch, a trasa jego linii przebiega dzisiaj w okolicy domków jednorodzinnych, więc jechało się bardzo przyjemnie. Tylko można tam zabłądzić, a ja zapomniałam mapy, ale miałam akurat takie szczęście, że wyjechałam tuż za autobusem linii 194, czyli tej Frankowej - i hejże za tym autobusem pedałuję! :P Przejechałam tak siedząc mu prawie na ogonie (gubił mnie, ale nadrabiałam kiedy musiał się zatrzymać) jakieś cztery przystanki aż dojechaliśmy do pętli. I okazało się, ze to właśnie za Frankiem jechałam :) A on się nawet nie zorientował! Dotrzymałam mu towarzystwa na pętli a potem wróciłam do domu. Czułam się świetnie po tej godzinnej wycieczce rowerowej! Mięśnie trochę popracowały, poczułam wiatr we włosach :) Ale odpuszczę sobie już zaplanowane na dzisiaj ćwiczenia w domu, bo co za dużo, to niezdrowo :) Myślę, że dzisiejszy trening fizyczny już zaliczyłam. Nie zmęczyłam się specjalnie - jeśli ćwiczę regularnie i jestem cały czas aktywna, to nie był to dla mnie duży wysiłek, ale jednak oczywiście cały czas kontroluję tę moją aktywność fizyczną i staram się robić mniej niż zrobiłabym normalnie. Ale moje samopoczucie teraz - bezcenne :) Do tego jeszcze bardzo cieszy mnie fakt, że przede mną jeszcze cała reszta dnia, a ja już praktycznie nic nie muszę, tylko się relaksować :) Fajnie jednak wstawać wcześnie (dziś 7:30)- nawet w niedzielę i nawet po imprezie ;)
Przyjemnej niedzieli życzę!