*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 4 listopada 2011

Dzienne huśtawki nastroju :)

Gdybym pisała dwie notki dziennie – rano i wieczorem, to przypuszczam, że mogłyby być pisane w diametralnie różnym nastroju :)
Rano wstaję pełna energii i pozytywnie nastawiona do wszystkiego. W ciągu dnia jest dobrze, a późnym popołudniem dobry nastrój mnie stopniowo opuszcza. Czasami wręcz ucieka, niczym powietrze z balonika. Wieczorem nie raz jest mi smutno i jakoś tak niewygodnie… Przypuszczam, że to po prostu ze zmęczenia. Po godzinie 20 – po pracy, po aerobiku, czy korepetycjach jestem naprawdę wypompowana i to w zasadzie jedyne wytłumaczenie jakie znajduję dla mojego gorszego nastroju. Jestem często dość zniechęcona i nie do końca zadowolona z siebie. Ostatecznie kieruję swoje kroki do łóżka i zasypiam z myślą, że: „jest taki dzień i każdy tak ma, że czasem jest źle, że jakoś nie tak. A potem jest noc i znowu jest dzień, i uwierz mi, że uśmiechniesz znów się…”
I faktycznie, rano wstaję niejednokrotnie przed szóstą, kiedy jest jeszcze ciemno i zimno, a ja czuję się wyspana i pełna entuzjazmu. To jest niesamowite, w jakim jestem świetnym nastroju każdego ranka – ogarniam się jak najszybciej, żeby przed pracą zająć się jakimiś porządkami albo tym, co lubię. Czuję się świetnie a potem opuszczam mieszkanie w radosnym nastroju, bo… naprawdę lubię chodzić do pracy :) Na pewno ogromny wpływ ma na to fakt, że ja zwyczajnie bardzo lubię swoją pracę, co podkreślam chyba już po raz kolejny :) Oprócz tego, że w drodze do pracy czytam (jeśli nie jadę samochodem :)), to lubię zastanawiać się nad tym, co będę dzisiaj robiła. A właściwie – co będę robiła, to wiem, bo codziennie robię to samo :) Ale jakaś ekscytacja mnie ogarnia, że usiądę do tych moich misternie przygotowywanych tabelek i będę przeglądać jedną, drugą i trzecią aż wreszcie znajdę przyczynę ewentualnej niezgodności. Albo z kolei wprowadzę wszystkie dane i z zadowoleniem stwierdzę, że wszystko mi się zgadza. Oczywiście czasami się w pracy irytuję, kiedy liczę coś już czwartą godzinę a nadal nie chce wyjść, że dwa plus dwa jest cztery, ale ostatecznie udaje mi się rozwiązać niemal każdą taką zagadkę. Zazwyczaj opuszczam biuro usatysfakcjonowana i zadowolona z siebie. A kilka godzin później jakbym innym człowiekiem się stała – marudnym i smętnym :)
Nie zawsze na szczęście i bywają również wieczory przyjemne.
Nie wiem do jakich będzie należał dzisiejszy. Cieszy mnie niesamowicie, ze tak szybko dotarliśmy do weekendu :) Piątkowe popołudnia mam zazwyczaj wolne i lubię się delektować możliwością robienia tego, co lubię. Chętnie bym sobie dzisiaj posiedziała w domu. I owszem, posiedzę, ale wpadną do nas wieczorem znajomi. Niby fajnie, że się spotkamy z nimi, ale z drugiej strony jakoś ochota mnie na to opuściła. Nie czuję się dziś jak dusza towarzystwa, ale może jakoś się rozkręcę :)
Na szczęście po dzisiejszym wieczorze tak czy inaczej przyjdzie jutrzejszy ranek :)
***
A tak z innych spraw, bardziej cielesnych :) Od jakiegoś czasu dokuczają mi bóle brzucha. A konkretnie – w podbrzuszu. Sama nie jestem pewna, czy to jakieś kobiece dolegliwości, czy jakieś kolki jelitowe. Jest to takie dokuczliwe kłucie, choć ból nie jest ostry, to jednak towarzyszy mi czasami przez cały dzień. Czasami nawet w nocy nie odpuszcza. Ma ktoś jakiś pomysł co to może być? :/ (do lekarza od podwozia się na wszelki wypadek zarejestrowałam już, ale wizyta dopiero za trzy tygodnie)