*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 4 kwietnia 2015

Podobno świątecznie

Poszliśmy dzisiaj do kościoła z koszyczkami poświęcić pokarmy i dopiero wtedy dotarło do mnie, że są święta. Dotarło do mojej świadomości, ale niestety nie do duszy. Przyznaję, że chyba pierwszy raz tak absolutnie nie czuję świąt wielkanocnych, które zawsze kojarzyły mi się z zadumą, refleksją i modlitwą. Niestety teraz naprawdę nie mam czasu na żadną zadumę. Moje myśli są cały czas zajęte. Na szczęście niedawno przy spowiedzi trafiłam na bardzo fajnego księdza, z którym mogłam sobie porozmawiać i który nie straszył mnie Panem Bogiem, jak to niektórzy mają w zwyczaju, tylko pocieszył mnie i przedstawił Boga jako wyrozumiałego i miłosiernego. Powiedział mi, że Pan Bóg na pewno doskonale rozumie, że mam myśli zaprzątnięte czymś innym, że trudno jest mi się od jakiegoś czasu skupić na modlitwie i żebym nie bała się mu po prostu o tym powiedzieć. A On poczeka. To mnie trochę podniosło na duchu... Postaram się więc przeżyć te święta najlepiej, jak umiem, choć nieco inaczej niż zwykle. 
Wczoraj po południu przyjechał Franek. Jutro już wyjeżdża, bo w poniedziałek musi iść do pracy. Początkowo myśleliśmy, że i ja z Wikingiem z nim wrócę od razu, ale jednak jeszcze zostanę i we wtorek wujek nas odwiezie. Zostałabym jeszcze trochę dłużej, ale po pierwsze mamy we wtorek wizytę u ortopedy, a po drugie im dłużej tu będę, tym trudniej będzie mi wrócić. W poniedziałek Franek idzie do pracy na dziesięć godzin - do 16:30, więc szkoda by było, żebym świąteczny dzień spędziła sama z Wikingiem, jak jeszcze mogę z rodziną.
Trochę się już boję tego powrotu, bo Wikuś w ostatnich dniach stał się absolutnie nieodkładalny :( W tygodniu bardzo dużo spał - w zasadzie zachowywał się jak noworodek, bo tylko co chwilę jadł i zasypiał, spał kilka godzin, budził się na jedzenie i znowu zasypiał. To oczywiście było dla mnie całkiem wygodnie, ale niestety w tych krótkich chwilach aktywności nie dał się w ogóle ani na moment odłożyć, musiałam go ciągle nosić. Dzisiaj spał mało, pewnie dlatego, że dużo się dzieje. A kiedy nie śpi, to chce, żeby go nosić :( W przeciwnym wypadku po prostu płacze. I wiemy, że nic mu się innego nie dzieje, bo uspokaja się momentalnie, kiedy się go weźmie na ręce a nic innego nie pomaga, bo oczywiście próbujemy go gdzieś położyć obok nas, żeby sobie obserwował, ale on nie chce. Liczę na to, że to po prostu skok rozwojowy z trzeciego miesiąca, bardzo na to liczę, choć trochę tracę nadzieję, bo coś długo to już trwa.

A tymczasem życzę Wam wszystkiego dobrego na te święta. Radosnych, rodzinnych dni. Smacznych jajeczek i bab wielkanocnych :) I nie dajcie się zwieść pogodzie, wiosna jest! :D 

Ps. Na komentarze pod poprzednią notką odpowiem przy następnej okazji.