*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 26 czerwca 2011

Tak o niczym.

Miałam za zadanie intensywnie wypoczywać w ten weekend, bo czeka nas w Winiarni w tym tygodniu mnóstwo pracy. Już zostałam uprzedzona przez Finansowego (zapytał grzecznie, czy nie mam innych planów na ten dzień :P), że w ostatni dzień miesiąca musimy posiedzieć w biurze późnym wieczorem, możliwe, że do północy albo i dłużej… Mam tylko nadzieję, że nowy system zadziała tak, jak trzeba a od lipca wszystko się uspokoi, bo chociaż fajnie jest, kiedy się tyle dzieje, to na dłuższą metę jest to męczące.
Poza tym rodzice Bachorków zadecydowali, że Bachorki wakacji od angielskiego mieć nie będą i dzieciaki będą nadal przyjeżdżać do mnie na lekcje. Co za tym idzie – poza tym, że nie będę musiała się już uczyć, niewiele się u mnie zmieni w ten „wakacyjny” czas. Ale mimo tego, że wakacji nie mam, i tak zawsze lubię ten okres. Zwłaszcza lipiec. Po pierwsze dlatego, że jak już chyba wszystkim wiadomo, uwielbiam obchodzić urodziny, a to jest właśnie miesiąc, w którym one przypadają. Ale poza tym jest ciepło, jasno, przyjemnie… Nie trzeba się ubierać w tony ciuchów no i…, no tak po prostu fajnie jest :) W ogóle uwielbiam czas od maja do października i zawsze tak szybko mija mi ten okres.
W tym tygodniu przyjechali do nas moi rodzice. Akurat mieli urlop i coś do załatwienia w Poznaniu. Mieszkali więc sobie u nas, a później połowę długiego weekendu spędziliśmy w Poznaniu, a drugą połowę w Miasteczku. Trochę złapałam dystans.
Czas mija, a więc na szczęście i wspomnienia bledną, myśli stają się mniej intensywne. Pozostały jeszcze sny… Cóż, może z czasem i na to będzie jakaś rada.