*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 11 czerwca 2015

2015 rokiem urodzaju

Jakiś czas temu pisałam o wysypie ciężarówek i o tym, że cieszę się z tego, że jestem pierwsza "w kolejce" do rozpakowania. Tak się rzeczywiście stało - urodziłam pierwsza, w dodatku na początku roku, co mnie naprawdę bardzo cieszy, bo to jeszcze dodatkowy symbol początku. Żal mi tylko Wikinga, bo wszystkie prezenty dostanie na w ciągu dwóch-trzech miesięcy (bo imieniny chyba wypadają mu w lutym) :P
W każdym razie, jakieś dwa tygodnie po mnie, też przed terminem, urodziła siostra mojego szwagra. Następnie, 11 lutego (trochę ponad tydzień po terminie) urodził się synek mojego kuzyna, a Karola urodziła 18 lutego - cztery dni później, niż miała.

Różnica czasowa niewielka, bo to raptem półtora miesiąca od narodzin Wikinga, ale jednak czułam się bardzo zadowolona z faktu, że byłam pierwsza :) Cieszyłam się, że poród mam już za sobą, a później cieszyło mnie to, że ze wszystkim jesteśmy trochę do przodu. Poza tym miło było uchodzić za tą bardziej doświadczoną :P
Okazało się jednak, że ten prawdziwy wysyp to ma dopiero nastąpić!

Kiedy mój tata pochwalił się, że został dziadkiem, dostał smsa zwrotnego z informacją, że inna moja kuzynka jest w ciąży z trzecim dzieckiem i będzie rodzić w maju.
Gdy byłam w ciąży, moje koleżanki bardzo mi kibicowały. A najbardziej oczywiście Dorota oraz Ala. Obie były na bieżąco zarówno przed, jak i po porodzie. Ala dzwoniła do mnie regularnie, mniej więcej co dwa tygodnie. Zadzwoniła dwa dni po porodzie, później gdy Wiking był już jakiś czas z nami w domu, a potem, gdy skończył miesiąc. Rozmawiałyśmy wtedy prawie godzinę. Wypytywała mnie o wszystko ze szczegółami a pod koniec rozmowy powiedziała, że jest w ciąży i termin ma na koniec września.
Koleżankami, które również bardzo interesowały się Wikingiem były hiszpańska Ania i Karolina. Z tą pierwszą widziałam się w Poznaniu pod koniec grudnia - jakiś tydzień przed porodem. Później pisała do mnie maile, co słychać, ale nie mogłam się zebrać, żeby porządnie odpisać i poza zdawkowymi informacjami i zdjęciami, przez dłuższy czas nie doczekała się ode mnie wielu konkretów. I wreszcie w maju (dopiero! ale tylko siebie mogę za to winić, bo pewnie, gdybym odpowiedziała jej wcześniej, wcześniej bym się dowiedziała :)) napisała mi, że przeprowadzka do Madrytu, o której rozmawiałyśmy w grudniu hipotetycznie stała się faktem, bo tam właśnie mieszka tata jej córeczki, która urodzi się w połowie sierpnia!
Jakby tego było mało, w Miasteczku spotkałam się z moją koleżanką z podstawówki. Również zaskoczyła mnie swoją ciążą - termin na październik.
A na domiar tego wszystkiego okazało się, że Wiking za długo się nie będzie cieszył pozycją najmłodszego w rodzinie, bo w listopadzie ma się urodzić pierwsze dziecko Franka kuzyna!

Ten rok 2015 naprawdę będzie urodzajny jeśli chodzi o "nowe" dzieci. Bardzo się cieszę, że Wiking będzie miał tyle rówieśników. Choć o dziwo, głównie są to rówieśniczki - gdyby nie to, że jak wiecie, już nie tęsknię za córeczką - czułabym się bardzo rozczarowana, ale teraz tym bardziej sobie myślę, że skoro wokół tyle dziewczynek, to chyba był w tym jakiś cel, żebym akurat ja urodziła chłopca. 

 Przede wszystkim cieszę się, że będą to dzieci moich bliskich koleżanek - dzięki temu będziemy mogły się wymieniać doświadczeniami. A jednocześnie czuję lekki żal, że raczej nie będą nam dane wspólne spacery i domowe przedszkola... Najbardziej mi szkoda, że nie mam możliwości spotykać się częściej z Karolą, Alą i Asią (żoną kuzyna). Ale tak sobie myślę, że hiszpańska Ania jest w jeszcze gorszej sytuacji (chociaż oczywiście ona tak tego nie postrzega, gdyby tak było, to dawno wróciłaby do Polski:)). bo nie dość, że nie będzie miała blisko swojej rodziny, to jeszcze teraz, właśnie ze względu na ciążę opuści Sevillę, w której mieszkała od ośmiu lat, więc nie dość, że samo dziecko będzie rewolucją, to jeszcze nowe miasto... Ale cieszymy się bardzo, że Wiking będzie miał koleżankę w Hiszpanii - a martwiliśmy się, że teraz nie będziemy mogli za bardzo odwiedzać dziewczyn, bo przecież nie będziemy im Wikinga na głowę sprowadzać. Myślę, że teraz problem będzie mniejszy, zwłaszcza jeśli Wikuś będzie mógł się z Emmą zintegrować :P

Ale przy tym wszystkim naprawdę fajnie się czuję jako pionierka :D Zawsze już będę pierwsza w odniesieniu do tych koleżanek (a tak się złożyło, że wcześniej żadna z tych bliskich mi nie rodziła) i o ten mały krok do przodu. Nie chodzi oczywiście o żadną rywalizację, bo z moimi koleżankami nie rywalizuję, tylko o to, że będę miała za sobą to, co je dopiero będzie czekało, że będę mogła odpowiedzieć im na pytania (których już mają mnóstwo), że będę mogła służyć swoim doświadczeniem i dobrą radą - jeśli będą jej potrzebowały. Chociaż oczywiście mam też momenty, kiedy myślę sobie, że fajnie mają, że są dopiero w ciąży i wszystko jeszcze przed nimi :))
Oczywiście nie chodzi o to, że się czuję lepsza w jakikolwiek sposób :) Jedynie towarzyszy mi takie przyjemne uczucie, że już wiem z czym to się je i że w jakimś sensie jestem ważna. Paradoksalnie czuję się taka... doświadczona :P Cieszę się, że za chwilę ktoś będzie przeżywał to samo, co ja a jednocześnie odczuwam ulgę, że mam za sobą już ten trudny czas docierania się. Chyba rzecz w tym, że nigdy wcześniej nie byłam na takiej pozycji. A że jestem zbzikowana na punkcie symbolicznych początków, fakt, ze Wikuś urodził się na początku roku tylko dodaje temu wszystkiemu smaczku :)

Cóż, wygląda na to, że rok 2015 będzie należał do dzieci - a przynajmniej do dzieci bliskich mi osób :) Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma i wkrótce dzieci doczekają się te osoby, które tak długo na nie czekają. Bardzo bym tego życzyła wszystkim oczekującym, szczególnie tym, które z ciężkim sercem czytają takie notki jak ta.