*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 14 czerwca 2011

Cóż za ironia losu…

Jeszcze się nie czuję na siłach, żeby napisać notkę… Muszę się zastanowić, czy jest o czym pisać lub czy chcę analizować niektóre sprawy. A tymczasem….





…Well life has a funny way of sneaking up on you
When you think everything’s okay and everything’s going right
And life has a funny way of helping you out when
You think everything’s gone wrong and everything blows up
In your face

A traffic jam when you’re already late
A no-smoking sign on your cigarette break
It’s like ten thousand spoons when all you need is a knife
It’s meeting the man of my dreams
And then meeting his beautiful wife
And isn’t it ironic… don’t you think?
A little too ironic… and yeah I really do think…


Cóż, życie naprawdę ma zabawny zwyczaj dopiekania nam wtedy, gdy wszystko wydaje się w porządku, gdy wszystko idzie jak trzeba, gdy wszystko jest na swoim miejscu. Kiedy człowiek jest zbyt spokojny, wydarza się coś, nawet niekoniecznie złego, co burzy jego spokój i powoduje, że świat przewraca się do góry nogami. To zmusza go do myślenia o tym, co by było, gdyby, do zastanawiania się, czy na pewno to jest to, czego od niego chcemy…
Z drugiej strony, życie ma taki zabawny zwyczaj, że służy niespodziewaną pomocą, kiedy wszystko się wali, gdy wszystko jest nie tak..
A najgorzej, kiedy człowiek ma problem ze stwierdzeniem, czy ta ironia losu, która się przydarza, to kopnięcie w tyłek, czy może pomocna dłoń…?

…Gigantyczny korek, gdy jesteś już spóźniony,
znak „zakaz palenia”, gdy robisz sobie właśnie przerwę na papierosa.
Dziesięć tysięcy łyżek, gdy jedyne czego potrzebujesz, to nóż,
spotkanie faceta, który jest urzeczywistnieniem twoich marzeń…
tuż przed poznaniem jego pięknej żony.

Czyż los nie jest ironiczny?
Ps. Dziękuję wszystkim, którzy się martwili o mnie… To miłe