*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 20 lutego 2010

Niezdecydowana

Hmmm, chyba ostatnio trochę przesadzam z tymi notkami co? :) Nie wydaje Wam się? Ale jakoś tak mi się ostatnio chce :) Zresztą ostrzegałam, że jak już napiszę pracę, to się będę musiała tutaj wyżywać piśmienniczo :) Jeszcze tylko będę musiała wrzucić zaległe recenzje na mój drugi blog :)

W każdym razie chciałam powiedzieć, że wczoraj o godzinie 16 pożegnałam wszelkie smutki :) Gryzło mnie to tak, dusiło, więc postanowiłam udać się z tym problemem do źródła, czyli do Doroty. Powiedziałam, co mi leży na wątrobie i podzieliłam się swoimi obawami. Dorota powiedziała mi to, co potrzebowałam usłyszeć. Była przy tym bardzo serdeczna i utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że niezależnie od wszystkiego mogę na nią liczyć i że jednak jest to ktoś bliski w moim życiu. Franek mówił mi, że tak będzie. W końcu zna Dorotę tak długo jak mnie :) Ale ja się musiałam przekonać, już taka jestem, że muszę wszystkie niedopowiedzenia wyjaśnić, nawet takie, które sobie sama wymyśliłam :) Ale najważniejsze, że naprawdę poczułam się, jakby kamień spadł mi z serca. A potem dostałam smsa: „Kocham cię strasznie mocno!” :) I to nie od Franka, tylko od Doroty właśnie :) My się kochamy od naszej pierwszej lekcji angielskiego.

A wczoraj obeszło się bez przygód. Dojechałam punktualnie. Szok. Takie rzeczy się nie zdarzają w PKP na co dzień :) Jestem więc dzisiaj już w Miasteczku i szykujemy się na imprezę z okazji 25tej rocznicy ślubu moich rodziców :)
A na koniec powiem Wam, że strasznie niezdecydowana kobita ze mnie. Do Franka zadzwonili wczoraj z Zielonej Firmy. We wtorek ma przyjść podpisać umowę i dobrać sobie mundur:
M: Myślałam, że będą szyli na miarę. Będą mieli taki na ciebie?
F: No a dlaczego nie?
M: A bo taki chudy jesteś..
F: Ja chudy? Ostatnio przecież przytyłem, ważę już prawie 75kg
M: No właśnie, za duży brzuchol ci się zrobił. Taki grubas z ciebie trochę
F: Hmm, no to jaki jestem w końcu?
 
Ps. Bo chyba nie wszyscy dobrze zrozumieli – to był żart! :)