*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 28 września 2014

Niedzielny misz-masz luźych refleksji

Dzięki Dziewczyny za wszystkie słowa wsparcia pod poprzednią notką, za dzielenie się swoimi doświadczeniami, odczuciami czy też obserwacjami. Tego mi było trzeba. Nie oczekuję od nikogo, że będzie się ze mną zgadzał, że będzie mi na każdym kroku przytakiwał, bo to nie o to chodzi, ale miło mi, że wykazałyście się tak dużą empatią. Poza tym wiecie, że zawsze powtarzam, iż w relacjach z ludźmi bardzo sobie cenię szczerą życzliwość. Taką dawkę życzliwości, jaką otrzymałam od Was w komentarzach pod poprzednią notką mogłabym sobie wstrzykiwać w chwilach wszelkiego zwątpienia i od razu by mi się poprawiło :) Naprawdę jestem Wam bardzo wdzięczna. Mój sposób myślenia może nie zmieni się z dnia na dzień, moje tęsknoty i pragnienia na pewno nagle nie znikną, ale dzięki temu wszystkiemu, co do mnie napisałyście, jest mi zwyczajnie trochę łatwiej poradzić sobie z pewnymi odczuciami, bo te pozytywne emocje przyćmiły inne.

Tamta notka zdecydowanie spełniła swoją terapeutyczną rolę :) Wiecie, że w piątek przesiedziałam calutki wieczór przy kompie na blogowisku?? Daawno mi się to nie zdarzyło :) Blogowałam nawet kosztem mojego treningu, który sobie na piątek zaplanowałam, więc mam dziurę w kalendarzyku :P Ale chyba jednak było warto. 
W ogóle siedziałam długo, bo postanowiłam, że w takim razie już zaczekam aż Franek wróci z pracy. A kiedy wrócił, to jeszcze chciał sobie wypić piwo, więc czekałam dalej, choć przyznam, że te ostatnie pół godziny już przyszło mi z trudem :) Położyłam się w końcu o 1 i miałam nadzieję, że sobie pośpię. Pościszałam telefony (bo przecież wszyscy dookoła wiedzą, że do mnie się nie dzwoni i nie pisze po 21, ale po 6 jak najbardziej :)) i... otworzyłam oczy dokładnie o 6:14! No myślałam, że mnie piorun jasny trafi! Żeby po pięciu godzinach snu czuć się już rześkim jak skowronek?? Poszłam do toalety, ogarnęłam się trochę, ale że było ciemno, to położyłam się z powrotem.
Zaczęłam rozmyślać dalej na temat tego chłopca a konkretnie o tym, jakie ja mu książki będę podsuwać do czytania, bo przecież jakie książki lubią dziewczynki, to ja wiem...

//Ejj, wpadł mi do głowy teraz szatański pomysł :P Słyszałyście o tej metodzie, żeby dzieciom nie narzucać żadnych ról społecznych, nie mówić nic o płci itd? No to może ja też w to pójdę i niech sobie Dzieciak sam zdecyduje, czy chce być chłopcem, czy dziewczynką, co tam fizjologia! :)) Hihi :)))//

No, ale wracając do tego rozmyślania - to w końcu mnie znużyło i udało mi się usnąć. Nawet coś mi się przyśniło. Przebudziłam się dopiero o 8:30, gdy Franek zerwał się z łóżka i nawet się nie ubrawszy, poleciał po odkurzacz i żeby nie tracić czasu zaczął sprzątać. Zanim się ubrałam i wypiłam kakałko (kakao zawsze będzie dla mnie kakałkiem i już, takie zboczenie z dzieciństwa - pamiętacie?:)) on zdążył poodkurzać, pozmywać i wypucować łazienkę. Franek zdecydowanie jest lepszy w sprzątaniu niż ja :D Dla mnie zostawił ścieranie kurzu, ale chyba sobie to odłożę na "w tygodniu", bo mi szkoda było czasu wczoraj. 
Poszliśmy na zakupy a później wybraliśmy się na basen. Dużo było dzieciaków, ale w sumie pływało się całkiem fajnie o tej porze, bo nawet przez większość czasu mieliśmy tor tylko dla siebie. Opowiadałam już Wam, jak niedawno chcieliśmy po pływaniu na basenie sportowym przejść do rekreacyjnego? Spojrzałam w tamtym kierunku i powiedziałam: "ale tam są wszyscy tylko z dziećmi!, nie ma samych dorosłych", na co Franek odparł: "no to co? my przecież też z dzieckiem idziemy" No fakt :D

Zresztą wczoraj podobnie - wpadł mu do głowy pomysł, że może byśmy się do cyrku wybrali. Jej, wieki nie byłam w cyrku! Cofnęłabym się trochę do czasów dzieciństwa... W każdym razie zajrzeliśmy na stronę internetową, żeby sprawdzić ceny biletów i przez chwilę rozważaliśmy, jaki moglibyśmy kupić (bo ostatecznie się nie wybraliśmy ze względu na inne plany), na co Franek stwierdził: "jak to jaki? rodzinny! Będziemy przecież z dzieckiem"
Ciągle o tym zapominam:P 
W ogóle Franek się coraz bardziej wczuwa emocjonalnie. Kiedy zapytałam go o wrażenia z USG (mając głównie na myśli to, że dowiedzieliśmy się, że wszystko jest ok, choć oczywiście nie tylko) odpowiedział, że takie ładne to dziecko jest! :) Dla mnie wyglądało normalnie, jak dziecko :))) Wszystkie noworodki wyglądają dla mnie tak samo, więc pewnie jak się urodzi, to i tak to będzie na początku taka mała małpka :P Ale możliwe, że dla nas to będzie najładniejsza małpka ze wszystkich, no bo tak chyba w sumie powinno być. W każdym razie Franek skupia się na stronie emocjonalnej, a ja na praktycznej i zastanawiam się na przykład, po której stronie umieścimy fotelik samochodowy :)

Ostatecznie popołudnie spędziliśmy załatwiając różne sprawy. Na przykład odebraliśmy Franka grafik i okazało się, że w październiku chodzi tylko na pierwszą zmianę :) A od 22. ma urlop. Mamy nadzieję, że ta tendencja porannej zmiany utrzyma się już na dłużej, bo Franek załatwił sobie zmiennika, któremu zależy tylko na popołudniówkach.. Ale przez ten urlop trochę trudno stwierdzić, czy tak już zostanie na stałe, czy to tylko na ten miesiąc tak ich rozpisali.
Później Franek kupił sobie grę komputerową na którą czekał miesiącami. Wiedziałam więc już, że wieczór mam z głowy, bo on będzie grał w piłkę nożną. Palcami na rzecz jasna :) No, ale należy mu się od czasu do czasu, przez ostatnie dni bardzo długo pracował i wracał po nocach... W dodatku wcześniej zabrał mnie do parku na moje ulubione lody, więc mu to wybaczyłam :) 
Znowu się zajęłam blogowaniem a potem oglądałam Lejdis. Pod koniec oglądałam już chodząc po pokoju, bo jak tylko usiadłam, to oczy mi się zamykały, a chciałam zobaczyć ten film do końca. Ostatecznie znowu się położyłam przed 1, ale pospałam aż do 6:50 :P Dłużej się jednak już nie dało i od ponad trzech godzin jestem na nogach, podczas gdy Franek odsypia nocne kopanie piłki. 
Już mi się trochę nudzić zaczyna! Chyba go pójdę obudzić :P