*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 15 września 2010

Wyrzuty sumienia.

Mam wyrzuty sumienia. Nigdy nie potrafiłam chorować, bo nawet kiedy chodziłam do szkoły i „marzyłam” sobie o tym, żeby się rozchorować na jakiś sprawdzian, to potem i tak dochodziłam do wniosku, że mniej zachodu jest jednak, kiedy człowiek normalnie sprawdzian z całą klasą napisze :) I zawsze jak się rozłożyłam to albo miałam jakiś ważny test, albo ważną lekcję, albo coś fajnego się w szkole działo i to chorowanie było mi zupełnie nie na rękę. Przez pięć i pół roku studiów nie opuściłam z powodu choroby ani jednych zajęć (zresztą z innych powodów też opuściłam tylko dwa razy ćwiczenia z fonetyki – uczyłam się na egzamin z gramatyki opisowej i dwa wykłady – tym razem to były prawdziwe wagary :P) Do pracy też chodziłam nie jeden raz z gorączką…
Wczoraj cały dzień byłam nie do życia. Wstałam z temperaturą powyżej 37 st a skończyło się nawet na 39. Miałam dreszcze, ból głowy i wszystkich mięśni i było mi na zmianę zimno i gorąco. Czytać nie mogłam, spać nie mogłam. Nic nie mogłam. Franuś zaskoczył mnie totalnie, bo skakał koło mnie przez cały dzień – mimo swoich dolegliwości, bo katar miał dużo gorszy od mojego. I tenże Franuś dzisiaj się obudził, stwierdził, że ma okropny kaszel, boli go w klatce piersiowej i jedzie do lekarza. No to jak on, to ja też…
Pojechaliśmy i dostaliśmy po antybiotyku i po L4 – ja dostałam zwolnienie do piątku, Franek do wtorku. Jednym słowem urlop nam się przedłużył. Ale mam wyrzuty sumienia, gdyż dzisiaj czuję się już dużo lepiej i poza stanem podgorączkowym rano i lekkim katarem, nic mi już nie dolega. Zadzwoniłam do szefa i zapytałam, czy mam przyjść do pracy, ale on kazał mi się kurować. A ja nadal mam wyrzuty sumienia, że jestem w stanie pracować a nie pracuję.

Jednak cieszę się, że choroba dzisiaj trochę odpuściła, bo z taką gorączką, jaką miałam wczoraj nie wypadłabym dobrze na rozmowie. A chyba nie było tak źle, bo będzie ciąg dalszy. Ale o szczegółach innym razem, a tymczasem dziękuję Wam za kciukowanie. Za jakieś dwa tygodnie będę prosić o jeszcze :)
Wróciliśmy dzisiaj do domu i Franek krzyczy: Margolka, do łóżka! Już mi się kładź! Masz napisane na druku L4 „chory powinien leżeć” a ja mam „chory może chodzić”. Pytam się więc: „a to znaczy, że będziesz chodził wokół mnie w takim razie?” Odpowiedź była twierdząca :) Leżałam więc przez ostatnie pięć godzin i starałam się jednak nie przesadzać z wykorzystywaniem tego Frankowego chodzenia :) Nawet przed chwilą pozmywałam naczynia ;)