*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 3 marca 2010

Tytułem wstępu: czym są dla mnie zaręczyny?


Tę notkę można potraktować jako wstęp do odpowiedzi na pytanie, które dość często słyszę: „A właściwie dlaczego wy jeszcze nie jesteście zaręczeni?” :)

Żeby było jasne: poniżej, będę odnosiła się tylko i wyłącznie do mojej osoby i przedstawię moje poglądy, których nikomu nie narzucam. Wiem, że są różne związki i jeśli ktoś postępuje inaczej niż ja bym postąpiła, nie potępiam tego – to jest wybór tych osób, który szanuję, ale ja w danej sytuacji po prostu z różnych powodów, zachowałabym się inaczej.
Jestem raczej przeciwna związkom „przechodzonym”. A właściwie nie, źle się wyraziłam, nie jestem im przeciwna, ale ja nie chciałabym być z facetem dziesięć lat lub więcej i dopiero wtedy myśleć o założeniu rodziny. Myślę, że to byłoby nie w porządku wobec mojego partnera, bo skoro jesteśmy ze sobą tyle czasu, budujemy razem wspólną rzeczywistość, to dlaczego udajemy, że to nic poważnego i asekuracyjnie nie chcemy wchodzić w poważniejszą, formalną relację? Sama czułabym się źle z tym, gdyby Franek kilka(naście) lat zwlekał z podjęciem decyzji o ślubie. Miałabym wrażenie, że cały czas jest dla niego coś ważniejszego ode mnie, że ciągle musi do czegoś dążyć, ale w swoich życiowych celach nie uwzględnia mnie.
Z drugiej strony nie do końca popieram zaręczyny po kilku miesiącach, lub nawet roku znajomości. Uważam, że to za krótko, żeby kogoś dobrze poznać, zwłaszcza jeśli ludzie nie widują się codziennie (a przecież często tak bywa). Rzecz jasna są różne związki i to, na ile dobrze się człowieka pozna przed ślubem, nie jest żadną gwarancją szczęścia małżeńskiego. Znam pary, które po roku znajomości wzięły ślub i są od kilku lat bardzo szczęśliwe, ale sądzę, że trzy lata to jest takie minimum, żeby kogoś naprawdę dobrze poznać –kiedy już opadną te pierwsze emocje, związane z zakochaniem, kiedy wyjdzie na wierzch większość naszych wad i dziwnych przyzwyczajeń, kiedy przeżyjemy już wspólnie wiele zaskakujących, przyjemnych, lub mniej przyjemnych sytuacji, wymagających różnych zachowań.
Nie podoba mi się trend, który pojawił się, w ciągu ostatnich kilku lat, polegający na tym, ze pary się dość szybko zaręczają i nic z tego nie wynika. Dla mnie nie maja sensu zaręczyny dla samych zaręczyn- żeby tylko zmienił się status – oto Franek z mojego chłopaka stał się narzeczonym. Pary, które się szybko zaręczają, często uznają ten okres za czas, podczas którego mają się lepiej poznać. Przy czym często, nie traktują faktu bycia narzeczeństwem, jako coś ostatecznego – przyjmują, że w razie czego, zaręczyny można zerwać.
Według mnie, czas na poznawanie się i ewentualne zakończenie związku mamy właśnie teraz. Bo zaręczyny są dla mnie jednoznaczne z planowaniem ślubu. Wyobrażam sobie, że krótko po zaręczynach, wyznaczamy niezbyt odległą datę ślubu – najlepiej w ciągu roku, choć oczywiście często jest to niemożliwe ze względów organizacyjnych. W każdym razie zaręczyny są dla mnie bardzo dużym zobowiązaniem i oznaczają już konkretne planowanie wspólnego życia. Nie znaczy to oczywiście, że będąc teraz w związku, niczego nie planujemy i nie myślimy poważnie o przyszłości. Bo przecież gdybyśmy nie mieli względem siebie żadnych planów, to po co w ogóle tracić czas? Franek już dawno zaczął mówić o wspólnym życiu i właściwie on jako pierwszy spojrzał na nasz związek przez pryzmat wspólnej przyszłości. Dla niego oczywistym jest, że będziemy razem. Jednak mamy przed sobą jeszcze kilka przeszkód do pokonania, zanim na dobre będziemy mogli zacząć ten wspólny świat budować.