*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 3 lipca 2012

O kibicowaniu i nie tylko

No nie mogłam sobie odpuścić :)))
Euro się skończyło :( I co ja teraz będę oglądać? Naprawdę brakuje mi tej atmosfery, emocji, rozgrywek. Ale oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby te mistrzostwa trwały dłużej albo odbywały się częściej, to już nie byłaby taka frajda. No bo na przykład taka Liga Mistrzów - niespecjalnie mnie interesuje. Nie wspominając już o polskich rozgrywkach ligowych.

Tak, jestem "januszem", czy też "piknikiem" nie kibicuję na co dzień, a tylko podczas takich wydarzeń. I nie mam pojęcia co w tym złego? I dlaczego o takich jak ja "prawdziwi" kibice a nawet dziennikarze wyrażają się często dość pogardliwie. Ja uważam, że to jest właśnie fajne, że to może być święto wszystkich (prawie oczywiście, bo nie zapominam o tych, których Euro czy Mundial nie ruszają :)) . I właśnie to czyni z tych mistrzostw imprezę niepowtarzalną, z niezwykłym klimatem, który tak lubię. Atmosfera jaka jest na takich meczach porównywalna jest do tej, która panuje na meczach siatkówki - przynajmniej na tych na których byłam ja lub moi znajomi. To zupełnie inny klimat niż na meczach ligowych, osobiście porównywałam, więc wiem :) Kiedy wybierałam się na mecze piłki nożnej sporo było prostactwa, chuligaństwa, przekleństw. Na meczach siatkówki jest rodzinnie, piknikowo własnie, wesoło, nie ma agresji. I podobnie odczuwam to podczas Mistrzostw Świata lub Europy w piłce nożnej.

Tyle lat się czekało na to osławione (w naszym kraju szczególnie) Euro 2012. Termin wydawał się tak odległy, a tu już po wszystkim :) Jakieś 100 dni przed zaczęła się karuzela - z czym nie zdążymy, co zawaliliśmy, co się nie uda. Media się prześcigały w tych wyliczankach. Podobnie jak w zarzucaniu nas potencjalnymi zagrożeniami - ataki terrorystyczne, strajki, pikiety. Czego to nie miało być?
A ostatecznie okazało się, że nie było niczego :) I wiecie co? Ja wiedziałam, że tak będzie!! Wkurzało mnie strasznie to marudzenie, ta panika! Wszystko jak zwykle na wyrost! A wszystko przecież tak ładnie się udało! Że też ci Polacy tak się lubią umartwiać - oczywiście ci, którzy są najgłośniejsi. Bo reszta - ta fajna, siedzi cicho i wie swoje. Daje się głupszym wyszumieć.

Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na Mundial za dwa lata :) A po drodze jeszcze Olimpiada. No i oczywiście nasz ślub - z tych ważniejszych wydarzeń. Nie żeby na skalę światową :P ale jednak. A podejście do niego mam podobne jak do minionego euro - tragedii, nie będzie, wszystko się ułoży, ludzie się spiszą i takie tam ;)

Ps. No i mówiłam, że byle do lipca :D