*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 6 marca 2014

Pan tu nie stał :)

Myślę, że większość z Was, blogujących już od kilku lat, zgodzi się ze mną, że wraz z upływem czasu blogowanie się zmienia. Nie chodzi o to, czy są to zmiany na lepsze, czy gorsze. Po prostu pisze się inaczej. Zmianie ulega forma, tematyka a najczęściej emocje, jakie we wpisach przekazujemy - z prostej przyczyny - zmieniamy się my, więc nasze pisanie również.
Jeśli o mnie chodzi, myślę też, że moje pisanie zmieniło się także dlatego, że wyszłam z wprawy :P Czasami chciałabym o czymś napisać, ale rezygnuję ze względu na złożoność tematu. Innym razem pisanie o mojej codzienności wydaje mi się mało interesujące dla Was. A jeszcze kiedy indziej chcę napisać o jakiejś błahostce, o jakimś wydarzeniu - i tego nie robię, bo wydaje mi się to po prostu bez sensu. 
A przecież kiedyś takich notek bez sensu produkowałam całkiem sporo :P Opisywałam jakieś mało znaczące wydarzenia i sytuacje, które wywołały we mnie jakieś emocje albo przemyślenia. Albo nawet niczego nie wywołały, ale miałam ochotę o nich napisać :)

Więc dziś, w ramach próby powrotu na dawne tory blogowania opis sytuacji, której byłam uczestniczką :)
Z racji tego, że wczoraj popołudniu miałam korepetycje, wybrałam się do kościoła na posypanie popiołem o siódmej rano. Zgodnie z moimi przewidywaniami kościół był wypełniony ledwo w połowie, a zdecydowaną większość uczestników mszy stanowiły osoby starsze - tak na oko powiedziałabym, że już grubo po siedemdziesiątce. Ale nie zastanawiałam się nad tym specjalnie, wszak szłam na mszę dla modlitwy a nie dla obserwowania otoczenia.
Ławki w pobliskim kościele są bardzo długie. Normalnie wejdzie tam około 10 osób. Tym razem była w połowie pusta. Ja siedziałam na środku. Po mojej lewej stronie (w pewnej odległości) siedziała jedna pani, a po prawej trzy starsze kobiety, które (jak zauważyłam po wyjściu z kościoła) przyszły razem. Kiedy nadszedł moment komunii, wyszłam z ławki prawą stroną - za tymi trzema paniami, ale rozdzieliło nas jeszcze kilka osób. Kiedy wróciłam do ławki, panie już klęczały. Stanęłam więc obok i mówię grzecznie i z uśmiechem do kobiety z brzegu: "przepraszam, mogę wejść?". A ona spojrzała na mnie i mówi: "to nie tu!" W pierwszym momencie zgłupiałam, ale po chwili zrozumiałam, co pani miała na myśli i nadal uśmiechając się, odpowiadam, że owszem, tu! A ona nadal swoje - klęcząc zagradza mi drogę i mówi, że nie tu, że się pomyliłam! Już mi uśmiech trochę zrzedł, ale chyba z tego zdumienia nie zszedł mi z twarzy zupełnie; odpowiadam stanowczo, że nie pomyliłam się i przez całą mszę siedziałam tam - wskazałam miejsce na środku tejże ławki. Jeszcze przez chwilę staruszka blokowała mi przejście, po czym westchnęła i mnie przepuściła.
A ja zamiast skupić się na modlitwie, przez chwilę nie mogłam otrząsnąć się ze zdumienia: kobieta nie chciała mnie wpuścić do ławki! Jeszcze nigdy czegoś takiego w kościele nie widziałam :) Być może w innych okolicznościach sama bym w tej sytuacji zwątpiła, czy to moje miejsce, ale po pierwsze: ławki w tym kościele są ponumerowane - mają z boku malutkie numerki :) A po drugie dokładnie zapamiętałam, kto siedział przede mną a także właśnie te trzy panie z mojej prawej strony. Wiedziałam, więc dokładnie, że siedziałam NA PEWNO tam, ale pani wiedziała lepiej :))
Ale wiecie, co jeszcze mnie zastanowiło? Nawet gdybym się faktycznie pomyliła: to co?? Przecież miejsca było dużo, co jej szkodziło mnie wpuścić? A jeśli było jej niewygodnie, przecież mogła po prostu się przesunąć... 
Ogólnie rzecz biorąc cała sytuacja była dość zabawna, choć lekko zirytowały mnie pewność i zawziętość tej kobiety. Ale jednak przede wszystkim, to było dla mnie po prostu dziwne! :)

"To nie tu"... chyba długo nie zapomnę spojrzenia tej pani. Takiej mieszkanki politowania z... hmm to chyba jednak była szczypta pogardy, dla tej, co to nawet nie potrafi zapamiętać, gdzie siedziała :D