*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 5 października 2010

Krótko, zwięźle i na temat.

W pracy moim jedynym przełożonym jest R. Najściślej współpracuję z szefami kuchni i z kierownikami restauracji. Tych drugich mamy sześciu na wszystkich punktach. Z niektórymi rozumiem się lepiej, z innymi gorzej. Z jednymi pogadam również o sprawach prywatnych, z innymi łączy nas tylko praca. Najlepiej dogaduję się z Kamykiem. On jako jedyny (oprócz R.) wiedział o moich planach ewentualnej zmiany pracy. Dziś widzieliśmy się po raz pierwszy od tygodnia. Przyszedł do biura i zapytał jak rozmowa. Powiedziałam co i jak. (przyznam, ze już zupełnie bez żalu :)) Stwierdził, że on nie ma nic przeciwko, że zostaję, a nawet go to cieszy. Pogawędziliśmy jeszcze trochę o różnych sprawach, a potem zabrał się za swoje obowiązki. Wyszedł z biura, a za chwilę otworzył drzwi i powiedział z przyjaznym uśmiechem: „dobrze, że jesteś”.
To było tak szczere i tak życzliwe, że aż mi się naprawdę ciepło na sercu zrobiło. I od razu nabrałam większej chęci do pracy, a miałam jej naprawdę sporo…
No i że ja niby chciałam ich opuścić? :))