*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 8 maja 2015

Cztery miesiące

Wczoraj Wiking skończył cztery miesiące. Tak, tak, wygląda na to, że teraz tak będę wyliczać co miesiąc :P
Odnoszę wrażenie, że w ostatnim czasie nastąpił jeszcze większy skok rozwojowy, niż w tym trzecim miesiącu - w każdym razie teraz Wiking robi się naprawdę coraz fajniejszy. A w ciągu ostatniego tygodnia zrobił ogromne postępy - dosłownie każdego dnia ujawniał jakąś nową umiejętność. Od pewnego czasu potrafił już przewrócić się z pleców na brzuszek a dzisiaj po raz pierwszy zrobił to odwrotnie, wręcz znalazł sobie w tym zabawę i przez jakieś dwadzieścia minut przekręcał się w tę i z powrotem :) 
Coraz pewniej już chwyta zabawki do rączki, a od kilku dni uspokaja się, kiedy włoży mu się do łapki pieluszkę, chusteczkę albo kocyk. W tym tygodniu zauważyłam, że zaczął wkładać zabawki do buzi, a od wczoraj sam już chwyta te, które wiszą mu nad główką i ciągnie w swoją stronę.
Naprawdę, niebo a ziemia :) Coraz bardziej mi się to dziecko podoba! :) Uśmiecha się do nas już od dawna, a od miesiąca śmieje się już też na głos. I to prawda, że ten śmiech jest zaraźliwy. No nie da się nie uśmiechnąć na to skrzyżowanie osiołka z piszczałką ;) Jest już coraz bardziej kontaktowy i mam już coraz większą świadomość, że to mały człowieczek :)

Rośnie Wikuś, rośnie. Same ostatnio zauważyłyście, że on jest taaki duży :) Chociaż tu właśnie wiele zależy od punktu odniesienia i perspektywy, z jakiej się patrzy :) Kiedy ja go trzymam na rękach, to też mi się wydaje, że jest duży, podobnie, gdy jest u mojej mamy. Za to kiedy go widzę z Frankiem, moim tatą lub teściem, to jest malutki. Poza tym wiele zależy od tego, co ma na sobie - jeśli są to śpioszki, to wygląda jak maluszek, jeśli spodenki to jak całkiem duży chłopczyk :) W wózku też wydaje się duży, bo jeszcze niedawno zajmował w nim o wiele mniej miejsca, ale w porównaniu do innych dzieci jest raczej mały - albo drobny po prostu. Nawet dzieci młodsze od niego o kilka tygodni przeganiają go swoją wagą :) A on po prostu idzie cały czas swoim torem w siatce centylowej (po tej najniższej linii). Waży teraz niecałe 5,5 kg. Mierzy około 60 cm - wyrósł już w prawie wszystkich ubranek w rozmiarze 56 i nosi 62, więc na długość jest chyba dość standardowy - często jest tak, że dzieci mniej więcej w takim samym wieku ważą więcej, ale są tego samego wzrostu lub nieco niższe.
Mnie to nawet pasuje, bo zawsze mówiłam, że nie chciałabym, żeby moje dziecko było za bardzo pyzate :) Oczywiście ma trochę ciałka, jak na niemowlaka przystało, ale w porównaniu do innych maluchów, ma trochę mniejszą buzię i jest mniej pulchny. Generalnie to jest w dużej mierze taki, jakiego chciałam :) Pamiętacie, że chciałam, aby miał oczy po mnie i nos po Franku? No więc dokładnie tak właśnie jest. W ogóle oczy to ma duże - wszyscy na to zwracają uwagę. I ja też, choć o dziwo, dopiero od niedawna to zauważam. I przez te oczy właśnie większość osób twierdzi, że jest podobny do mnie, ale nie stwierdzają tego jednoznacznie, bo chwilami Franka też dostrzegają w Wikingu. Tak więc bez wątpienia jest to nasze dziecko, choć najbardziej podobny jest do siebie i tego będę się trzymać. Poza tym ma jasne włoski - choć jest na razie raczej łysolkiem -i mam nadzieję, że tak mu zostanie :)

Bóle brzuszka chyba faktycznie już minęły, ale ten jego histeryczny płacz jeszcze się niestety zdarza. Ale właściwie prawie zawsze wiemy, co jest jego przyczyną. Ogólnie nasze dziecko lubi sobie pomarudzić i dość szybko zaczyna lamentować. Wiking określany jest przez osoby postronne jako dziecko bardzo wrażliwe i wymagające. Albo "zero-jedynkowy" :) Ale o jego charakterze to może innym razem. W każdym razie i tak bym go nie zamieniła na inne dziecko, nawet takie niepłaczące. Lepsze dni lub okresy przeplatają się u nas z tymi gorszymi. Bywa, że jestem zmęczona i zwyczajnie zmartwiona, ale potem przychodzi dobry czas i moje niepokoje odchodzą, bo widzę, jakie fajne mamy dziecko. 
Chyba rzeczywiście doszliśmy do etapu, kiedy z dnia na dzień jest lepiej a nawet te trudniejsze dni już tak nie doskwierają. Być może to kwestia tego, że Wiking się zmienia, być może tego, że się przyzwyczailiśmy, a może to jedno i drugie, z domieszką czegoś jeszcze. Z wieloma rzeczami już sobie umiemy radzić, wielu się nauczyliśmy. Fajnie obserwować codzienne postępy, czekam na kolejne. Cieszy mnie, że synek już zauważa to, co się wokół niego dzieje, że jest taki ruchliwy, że słucha, kiedy się do niego mówi (możemy już mu czytać wierszowane bajeczki, jeszcze jakiś czas temu nie miał do tego cierpliwości), że odwzajemnia uśmiech i reaguje głośnym śmiechem na nasze zaczepki. Nie mogę się doczekać, kiedy usiądzie. A póki co delektuję się chwilami, kiedy czuję, jak jego małe, lepkie łapki dotykają mojej twarzy, szyi albo dekoltu, to, że ten dotyk jest jeszcze nieskoordynowany tylko dodaje mu uroku :)
A oto i nasz Wikuś podczas zabawy w samotności i z tatą :)