*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 28 listopada 2008

Emocje na wodzy

Jestem z siebie dumna. Wczoraj Franek poszedł na piwo. I… nie wściekłam się :) Co prawda jak zadzwonił i mi powiedział, ze się umówił z kolegami na oglądanie meczu, trochę mi się humor pogorszył, ale to już tak chyba odruchowo. Potem przyjechał po mnie do pracy. Miałam parę rzeczy do załatwienia na mieście, połaził ze mną. Nie lubię chodzić sama, zawsze ciągam Franka ze sobą nawet jak mam byle drobiazg załatwić :) Zawsze mi raźniej. A on jest na tyle kochany, że chodzi ze mną po krawcowych, po pralniach chemicznych, po aptekach, po bibliotekach. No i po lekarzach – co najbardziej sobie cenię, bo lekarzy strasznie się boję :) No to załatwiłam wczoraj to, co miałam załatwić i poszłam w swoją stronę, a on w swoją – czytaj  z kolegami na mecz. Przyszedł potem na chwilę, żeby mi powiedzieć, że teraz idą na pizzę. Normalnie zawsze się wkurzałam albo w ogóle doła łapałam. A wczoraj nie. Nie wiem dlaczego. Chyba to też kwestia tego, że uprzedził mnie że wychodzi, wcześniej spędził ze mną trochę czasu i w ogóle jest ostatnio milutki. No i chyba też kwestia tego, że postanowiłam, że przestanę jęczeć jak się na to piwko będzie wybierał… W końcu należy mu się od czasu do czasu, no muszę to sobie przetłumaczyć. Wczoraj mi się udało. Aż się sama zdziwiłam, że tak spokojnie to przyjęłam. Mało tego, ze spokojem zajęłam się swoimi sprawami. Pouczyłam się, poczytałam książkę. Czyżbyśmy się nauczyli kolejnej rzeczy w związku? :) 

Właściwie to ja nie wiem, dlaczego nie lubię kiedy on wychodzi. Do jego kolegów nic nie mam. Czy to kwestia tego, że on wychodzi a ja sama zostaję? Czy tego, że nie lubię tego, jak zachowuje się kiedy wypije? Chyba najbardziej chodziło o to, że często umawiał się ze mną, że przyjdzie a potem nagle okazywało się, ze kogoś spotkał, ze się zagadał itd. A ja czekałam. Za tą jego niekonsekwencje zawsze go objechałam on się obrażał i potem oboje foczyliśmy przez tydzień. Ale może to już minęło i wreszcie ja będę w stanie zaakceptować jego wyjścia, a on zrozumie, że jeśli tylko uprzedzi mnie wcześniej, że chce wyjść, nie będę robiła z tego problemu…
A tymczasem zaczynam weekend. Dzisiaj mam zamiar przejść się na aerobik a potem z Franusiem jakiś film sobie obejrzymy. Powinnam mieć teraz zajęcia, ale tak się składa, ze mamy w Poznaniu szczyt ONZ od poniedziałku i miasto zwariowało. Na większości uczelni przez najbliższe dwa tygodnie nie będzie zajęć. Tym sposobem ja mam tylko zajęcia jutro, a niedziela wolna będzie. A jutro i tak seminarium mi przepada, bo mój promotor wyjechał gdzieś za granicę. Będzie leciutko i przyjemnie :) Z Franusiem jest ostatnio słodziutko i naprawdę nie wiem co mu się stało. Ale nie protestuję, bo jest cudnie. Jakby on był taki zawsze, to już bym się nigdy nie zawahała i poszła za nim na koniec świata. Ale uwaga. Zawsze jak go chwaliłam, to zaraz jakiś numer wykręcał. Więc lepiej odpukać :)