*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 10 października 2008

Poranne rozważania na temat spania :)

No myślałam, że mnie dzisiaj rano szlag trafi :/ Właściwie codziennie muszę wstawać rano, tylko czasami to jest bardziej rano, a czasami mniej. To znaczy od wtorku do czwartku wstaję o 6:30 lub trochę wcześniej. W poniedziałki i piątki oraz w weekendy, kiedy mam szkołę - o 7:30. Wstawanie przed siódmą nie jest dla mnie jakoś bardzo bolesne, aczkolwiek nieraz budzę się i strasznie mi się nie chce wstać i muszę trochę poleżeć, żeby dość do siebie. Myślę sobie wtedy: „spoko, jeszcze tylko jutro a potem piątek i godzina dłużej spania”. I co?? Dzisiaj jest piątek. Budzik nastawiłam sobie na 7:40. Ale Dorota musiała wstać o 6:15. Jak wstała to już miałam koniec spania! I to wcale nie dlatego, że się głośno zachowywała albo coś. Nie! Po prostu mój durny organizm stwierdził, że już się wyspał kurka wodna i mimo moich usilnych starań zasnąć mi się już nie udało. I mam tak prawie zawsze!!! Jak nie muszę wstawać to się zawsze godzinę wcześniej obudzę i mam koniec spania. To samo jest w weekendy. Wyłączam telefon, zamykam drzwi, żeby nic mi nie przeszkadzało a i tak o siódmej budzę się. To nie jest bardzo złe, bo wtedy dłuższy dzień jest, ale jednak czasami chciałabym pospać dłużej. Echh takie dziesięć godzin spania na przykład… Cudownie by było… Bo ja i tak śpię dużo – nie lubię być zmęczona i dlatego dbam, żeby minimum te siedem godzin zawsze pospać. Kładę się najpóźniej o 23. No chyba, że „Gotowe na wszystko” lecą. A swoją drogą to też mnie wkurza, że te najlepsze rzeczy do oglądania lecą po 22 a ja już wtedy ledwo na oczy patrzę i nieraz mi się zdarzyło kimnąć w najlepszym momencie. W każdym razie dzisiaj rano miałam przynajmniej czas , żeby poodwiedzać Wasze blogi i jeszcze mało brakowało a i tak bym się spóźniła. Ani się spostrzegłam a tu już była 8:10 a ja miałam o 8:15 wyjechać. Wszystko musiałam w biegu robić. Ale spóźniłam się tylko cztery minuty:)
No nic, to biorę się do pracy, bo chciałam dzisiaj szybciej wyjść. Jadę do domu na weekend. Nareszcie normalny weekend w domku, bez żadnych wesel :) , z pysznym rosołkiem mojej mamy. No takiego weekendu to od sierpnia nie miałam :) Ale fajnie byłoby tak o 15 wyjechać, to jeszcze większość drogi jechała „po jasnemu” :) Miłego dnia wszystkim życzę i do roboty :)