*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 17 października 2009

Małgorzta niejedno ma imię :)

Co sądzicie o swoim imieniu? Lubicie je? A może najchętniej byście się „przechrzciły”? :) Jeśli możecie, zdradźcie swoje imię i powiedzcie, jakie macie do niego podejście.
Ponieważ dzisiaj moje imię obchodzi swoje święto, postanowiłam się trochę nad nim zastanowić :) Kiedy byłam mała nie przepadałam za nim. Chciałam się nazywać Agnieszka. Albo Iza. Albo Ewa. Albo Justyna. Albo… – kilka miałam takich opcji. A potem, nie wiem kiedy, bardzo polubiłam Małgosię.
Podoba mi się, że to imię jest takie zwyczajne, a jednocześnie można go „używać” na różne sposoby. Nie jest udziwnione ani rzadkie, ale też nie jest bardzo popularne i najczęściej byłam jedyną Małgorzatą w klasie lub wśród znajomych.

Pewnie miałabym na imię zupełnie inaczej, gdyby nie to, że tuż przed moimi narodzinami mojemu tacie przyśniła się mała dziewczynka, do której podszedł i gdy zapytał jak ma na imię, odpowiedziała „Małgosia”. No i już było wiadomo, że będzie Małgosia. (A nie jakaś tam Teresa, jak chciał pradziadek :))
Znajomi mówią na mnie „Gosia”, nieliczni wołają „Małgosia”. Ale dla rodziny jestem tylko Małgosią. Fajne jest takie rozróżnienie:) W domu nigdy w życiu nie powiedzieli do mnie „Gosia”. Dla Franka i jego rodziców też jestem Małgosią. A Franek zawsze zwraca się do mnie w wołaczu: „Małgosiu”, nigdy w mianowniku :)
Nie znoszę Małgośki. Pewnie dlatego, że jak byłam gówniarą, i coś przeskrobałam, to rodzie krzyczeli na mnie Małgośka :) Mam jedną koleżankę, która tak do mnie mówiła, ale ponieważ protestowałam, zmieniła to na Margośkę i od razu zrobiło się lepiej.
Kiedyś nie lubiłam także Małgorzaty. Takie to było oficjalne. Ale teraz mi nie przeszkadza, choć w zasadzie nikt się tak do mnie nie zwraca. Oprócz szefa R. :) Mówił tak do mnie jeszcze zanim został moim szefem i zwrot „Małgorzato” kojarzy mi się z nim. Podobnie jak Gośka, bo w zasadzie tylko on tak do mnie mówi. Ogólnie nie przepadam jak się mnie nazywa Gośką. Ale u niego jakoś mi to nie przeszkadza, jakoś dobrze to brzmi w jego ustach :)
Babcia mówiła do mnie Małgonia, od mamy czasami słyszę „Małgorzatko”, siostra kiedyś nazywała mnie „Małga”, jeden z kolegów w pracy woła Gonia, tato Franka mówi z Hiszpańskiego – Margarita. A Frankowi się pokręciło i stąd wzięła się Margaretka z tytułu bloga :) Dla Was jestem Margolką.
No i jak tu nie lubić takiego imienia? Cały czas jest to to samo imię, a jednak za każdym razem jestem jakby troszkę kimś innym…