*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 6 grudnia 2009

Rzecznik „psowy”

No dobra, na razie mi przeszło. Przynajmniej przestałam gryźć ;)) Siadłam wczoraj do tej pracy i coś tam napisałam. Nie powiem, że szłam jak burza, ale do przodu się ruszyłam i humor mi się trochę poprawił. Na dzień dzisiejszy muszę jeszcze poprawić ostatni rozdział, dokończyć wstęp i napisać zakończenie. Uhhh… Let’s get it over with…. A tymczasem za trzy godzinki wyruszam z powrotem do Poznania (bo przyjechałam na weekend do Miasteczka), nie chce mi się trochę siedzieć ponad trzy godziny za kierownicą, ale jak mus to mus. Akurat się tak zdarzyło, że Dorota i Evita będą jechać ze mną to mi się dłużyć nie będzie :) Na razie więc zmykam i oby dobry humor mi się utrzymał razem z weną do pisania.
A na koniec jeszcze koślawy dialog w wykonaniu moich rodziców ;) Na wstępie tylko drobne wytłumaczenie, co by obrońcy zwierząt nie oskarżyli nas o głodzenie zwierzaków ;) Bo nasz Roki to jest żarłok jakich mało. Wszystkożerny jest (no mandarynek nie lubi) i gdyby miał miskę bez dna, nie odchodziłby od niej. Dlatego od małego uczyliśmy go, że jedzenia nie ma na zawołanie, ani nie stoi cały dzień w misce, tylko o określonych porach dwa razy dziennie dostaje pełną michę (a i tak go dokarmiamy w ciągu dnia jak ładnie poprosi;)) No i wczoraj mu się włączył zegarek w brzuchu i zaczął wołać mojego tatę do kuchni. A tata niewzruszony siedzi i ogląda telewizję. Odzywa się mama:
M: Tata, no daj jeść Rokiemu, zobacz jak to dziecko (tak się moi rodzice o Rokusiu wyrażają;)) płacze.
T: No już, chcę tylko zobaczyć jak Małysz skoczy.
M: Ale on jest głodny, to jest jego pora!
T: No już… Jeszcze tylko dwóch skoczków…
M: Ale to nie mi musisz tłumaczyć, tylko Rokiemu
T: Tłumaczę tobie, bo to ty marudzisz, nie on.
M: Bo ja jestem jego rzecznikiem.

Ważna osobistość z tego naszego Rokusia ;)