*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 6 października 2009

Piszę, więc jestem :)

Tak, to powinno stać się moim mottem na te czasy. A właściwie nawet mogłabym to trochę rozszerzyć na „obcuję ze słowem pisanym, więc jestem”, bo jak nie piszę to czytam. I w zasadzie niewiele więcej robię ostatnio :) Robię sobie tylko przerwę na Na Wspólnej. I jeszcze Brzydulę zaczęłam od zeszłego tygodnia oglądać, bo z tego co wiem, nie długo ma się skończyć ten serial, a ja lubię oglądać końcówki :)
A wracając do słowa pisanego. Jak wiadomo, piszę pracę. Jak nie piszę pracy, piszę bloga. Jak nie piszę bloga, to piszę komentarze na Waszych blogach :) Jak nie piszę komentarzy, to czytam Wasze blogi – no właśnie tu się chciałam wytłumaczyć, że od piątku odwiedzam Wasze blogi tak na wyrywki, szybciutko i nie wszystko komentuję, ale wszystko nadrobię. Tak poza tym czytam szukając materiałów do pracy no i zdarza mi się dwa razy ukraść parę chwil na poczytanie czegoś po polsku – raz, kiedy jadę tramwajem w poniedziałek, środę i czwartek, a drugi raz kiedy siedzę na kibelku, zdarza mi się przeczytać aż pół artykułu z jakiejś gazety. Ale ciii :) Swoją drogą dziwne, że jeszcze przez sen nie czytam. Albo nie piszę. Ale wszystko przede mną. Bo już się w zasadzie przyzwyczaiłam, ze na tym polega mój dzień – wstaję o szóstej, jadę do pracy, wracam, jem obiad i piszę. Piszę i piszę. I czytam. Już mi nawet nie brakuje innych czynności jakoś specjalnie :) Jak to się człowiek do wszystkiego przyzwyczaić potrafi.
A propos przyzwyczajania się. Znowu mam problemy ze snem. Jak Dorota się wyprowadziła, to po jakichś dwóch tygodniach przyzwyczaiłam się do samotnego spania i spałam jak suseł. Nawet jak czasami Franek przychodził w nocy, to się nie budziłam. Potem przyjechała Ela i przyzwyczaiłam się do jej obecności w drugim pokoju. Tyle, ze Ela dość często na dość długo wybywa z mieszkania. No i właśnie parę dni temu pojechała i znów źle sypiam – budzę się co chwilę i jestem niespokojna. A znając życie jak się do tego przyzwyczaję, to Ela przyjedzie :) I tak w koło Macieja. (A tak swoją drogą, kto wymyślił takie głupie powiedzonko??)
Dobra, to teraz idę sprawdzić, czy dzisiaj uda mi się zasnąć. Napiłam się melisy i czuję się trochę śpiąca, więc może dam radę :) Czas najwyższy skończyć te wywody, które właściwie powstały tylko z rozpędu :) Bo zgadnijcie, co robiłam wcześniej? Tak! Pisałam :))