Tu już połowa tygodnia nam się zbliża, a ja dopiero o weekendzie chciałam To chyba najlepszy dowód na to, jak czas szybko pędzi u mnie, a ja niestety jeszcze trochę w tyle zostaję
Ale już jest coraz lepiej. A tak w ogóle to żyję tylko myślą o
pierwszym tygodniu czerwca… Wtedy będę miała egzamin i oddam pracę…
Potem co prawda jeszcze obrona, ale i tak nie mam zamiaru się na nią
uczyć, bo nie bardzo jest z czego… W każdym razie, nie mogę się już
doczekać i snuję plany jak to będzie, jak już będę miała popołudnia
wolne Echhh.. rozmarzyłam się… Jeszcze muszę wytrzymać te jedenaście dni…
A weekend był wspaniały… Przyjechali moi rodzice, Franek miał wolne,
ja co prawda jeszcze miałam w sobotę zajęcia, ale pouczyłam się
wcześniej i tak sobie wszystko zorganizowałam, żeby w sobotę i niedzielę
nie rozmyślać o tym, co jeszcze powinnam zrobić… Franek z moim tatą
wybrali się na stadion na mecz, a ja z mamą na rundkę po sklepach. Potem
spotkaliśmy się na rynku i chodziliśmy od knajpy do knajpy
Tu jakiś obiad, tu sałatka, tu na deser i jeszcze na drinka… I tak nam
upłynął cały wieczór. Świetnie było sobie tak połazić od lokalu do
lokalu i niczym się nie przejmować, a delektować się tylko wolnym czasem
i swoim towarzystwem
W niedzielę plan był taki, że znowu połazimy po sklepach, ale tym
razem mi i mojej mamie udało się przekonać Franka i tatę, że poszukamy
marynarek dla nich, bo obaj potrzebują. Łaskawie się zgodzili. Ale niestety z przykrością muszę stwierdzić, iż Franek podpatrzył u mojego taty niezbyt korzystne zachowanie – kiedy kupowaliśmy coś dla niego, zawsze chodził ze mną i razem szukaliśmy tego, co mogłoby na niego pasować. Mój tata natomiast zawsze idzie na łatwiznę, siada sobie na ławeczce z tekstem do mamy: „to jak znajdziesz coś dla mnie, to mnie zawołaj”… No i okazało się, ze Franek szybko się uczy, bo szybko usłyszałam podobny tekst od niego i dwaj spryciarze siedzieli sobie na ławeczce, podczas gdy my z mamą robiłyśmy przegląd męskich sklepów Jednak szybko nam się znudziło – i nam babom, i im facetom, więc zrezygnowaliśmy i postanowiliśmy skorzystać z pięknej niedzieli… Bo była naprawdę piękna, zwłaszcza kiedy się spacerowało wokół poznańskiej Malty… Jeziora, nie centrum handlowego.. I tak nam upłynęło kilka godzin, a później niestety trzeba było już wracać, bo rodziców czekała jeszcze podróż do Miasteczka…
Takich weekendów trzeba mi więcej…
A tymczasem wracam do szarej rzeczywistości, która już niedługo, mam nadzieję, zrobi się trochę bardziej kolorowa Już coraz lepiej idzie mi ogarnianie wszystkiego i nawet zaczynam znowu u Was powoli komentować A właśnie – nadal mam problem na niektórych blogach blogspota! Nie na wszystkich, ale na części nie mam możliwości skomentowania niestety
Ps. Zastanawia mnie jak to jest, że kiedy kobieta porusza temat zakupów – niezależnie w jakim kontekście – od razu zakłada się, ze ona kocha chodzić po sklepach i wręcz jest zakupoholiczką? W tej notce bardziej podniecam się chodzeniem od knajpy do knajpy niż od sklepu do sklepu, więc skąd wniosek, że lubię robić zakupy?