*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 7 września 2008

Powiedzmy, że przewietrzona :)

Niestety jeden z ostatnich beztroskich weekendów się zakończył. Za miesiąc zaczynają się już zajęcia na mojej uczelni, w pozostałe weekendy będę pewnie jeździć do domu. Nie we wszystkie, ale pewnie w większość. Za tydzień wesele, za dwa znowu i to aż w Jastrzębiu Zdroju, więc mam nadzieję wyszaleć się trochę w ostatni weekend września :)
Weekend zaczęłam dość późno, bo strasznie długo siedziałam w pracy – od 8.30 do 19.30. Jak przyjechałam, przyszedł Franek i zarządził wyjście z domu. Pojechaliśmy do kina. W sobotę on poszedł do pracy. Ja byłam umówiona z koleżankami. Fajne spotkanie to było.. Jak za starych dobrych czasów studenckich… Nie żebym teraz nie studiowała, ale jednak nie ta ekipa, nie te problemy… Trochę się powygłupiałyśmy, trochę powspominałyśmy, trochę pogadałyśmy o teraźniejszości. Każda już teraz ma swoje sprawy – jak to zawsze w życiu bywa. Ale przynajmniej rozmawia nam się tak samo jak zawsze – nie ma takiej głupiej sztuczności i braku tematu do rozmów. We wtorek ciąg dalszy spotkania. Co prawda w trochę zmienionym składzie, ale też w babskim towarzystwie.
Po południu wybrałam się na spacer, który zakończył się tournee po sklepach :) Nie lubię za bardzo zakupów, ale jest parę ciuchów, które musiałabym kupić :/ A kasy niestety nie ma za dużo. Ale tych ubrań też wcale tak dużo dla siebie nie widziałam.
A najprzyjemniej było dzisiaj:) Franek rano wybył, a ja z jego mamą pojechałam na działkę jego rodziców. Chłodno trochę było, ale nie padało, a otem nawet się rozjaśniło. Było przyjemnie. Zjadłyśmy ciasto, wypiłyśmy ciepłą herbatkę i obgadałyśmy całą rodzinę – moją i jej hihi :) Po południu przyjechał Franek ze swoim tatą i było jeszcze przyjemniej :) Zjedliśmy obiad, a potem graliśmy w kości i nieźle się przy tym uśmialiśmy. Wesoło było. I byłoby jeszcze weselej, ale jak zaszło słońce zrobiło się zimno i stwierdziliśmy, że czas wracać. Ehhh… Więcej takich przyjemnych, beztroskich dni… Przewietrzyłam się za wszystkie czasy.
Jutro pośpię trochę dłużej, bo R. zadzwonił do mnie, że chciałby coś rano przy kompie porobić i żebym na dziesiątą przyjechała. Spoko, tylko późno skończę :( Jakoś przeżyję. Miłych snów życzę wszystkim.