*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 30 sierpnia 2011

Siedem ciekawostek.

  Kilka z Was  uznało, że zasługuję na powyższe wyróznienie :) Przyznam, że nie do końca wiem, co ono oznacza, ale wyróżnienie, to zawsze wyróżnienie, więc bardzo dziękuję – M., Ewelinie, Natalii, Poli, Free Spirit hmmm czy kogoś jeszcze pominęłam? Jeśli tak, to już mi się upominać (mój błąd, nie zanotowałam sobie) :)
Przy okazji odbioru nagrody, blogowicz jest zobowiązany do zdradzenia siedmiu rzeczy, których czytelnicy jeszcze o nim nie wiedzą – w czym zapewne się orientujecie, bo zabawa ta już krąży po blogowisku od dłuższego czasu. Na tyle długiego, że zatoczyła koło i zostałam wytypowana do niej już po raz kolejny, tyle, że z innym obrazkiem. Prawdę mówiąc na początku chciałam sobie odpuścić, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że znajdzie się jeszcze kolejnych siedem rzeczy, które mogłabym na swój temat Wam ujawnić. Jak to zwykle  bywa – przypuszczam, że nie wszystko jest dla Was całkowitą tajemnicą, ale są to sprawy, o których chyba nigdy wprost na blogu nie pisałam, więc jakąś ciekawostką pewnie będzie, że:
1. Uwielbiam śmieciowe żarcie. Nie zajadam się nim może non stop, ale naprawdę lubię zjeść od czasu do czasu jakieś byle co z Mc Donalds’a czy innego fast fooda. Nawet kebaby z budki mi nie straszne, choć odkąd Franek zakończył pracę w takim przybytku jadam je bardzo rzadko. A, no i zupki chinskie u mnie w domu na stanie muszą być. Nie próbujcie nawet mi ich obrzydzić, bo nic mnie nie przekona :) Wiem, że to czysta chemia, wiem, że to śmieci, cóż poradzę, lubię i już. Raz na tydzień wciągam zupkę chińską :)
2. Jestem typem chomika. Pomijam już to, że chomikuję różnego rodzaju pamiątki typu bilety, paragony i takie tam dobrze się kojarzące drobiazgi. O piwie już wiecie z poprzedniej notki. Chmikuję też słodycze, o których zdarza mi się zapomnieć i dopiero, kiedy najdzie mnie ochota na coś słodkiego to zaczynam buszować i znajduję z radością w szufladzie jakąś zapomnianą krówkę albo mambę. Ta radość jednak jest niczym w porównaniu z euforią, jaką odczuwam, kiedy znajdę zachomikowaną niegdyś gotówkę – to dyszka w kopercie, to dwie w zapomnianej kieszonce kurtki. Mój rekord to pięć setek. Gotówki przy sobie raczej nie noszę, ale tak rozkładam pieniądze w domu z obawy, żeby nie zginęły, że często w końcu o nich zapominam :) (Gwoli ścisłości – nie chomikuję tego wszystkiego, żeby schować przed Frankiem, robiłam to od zawsze, nawet gdy mieszkałam z rodzicami:)
3. Miałam kiedyś wirtualnego chłopaka. I to w czasach, kiedy internet dopiero zaczynał hulać w naszym kraju, więc pisząc „wirtualnego” mam na myśli „wymyślonego” ;) Choć nie do końca, bo mój chłopak miał na imię Jason i był bohaterem jednego z seriali dla młodzieży. Pochodził z Australii. Byliśmy ze sobą dwa lata. Długo jak na wirtualny związek co? :) Moje koleżanki nawet się w to wkręciły i zachowywałyśmy się jakby on autentycznie istniał. Miałam wtedy 12/13 lat. Jason odszedł na dobre, kiedy poznałam Krzyśka. Rozstaliśmy się w zgodzie :)
4. Nie lubię myć włosów! A w zasadzie nie o samo mycie chodzi, ale o to suszenie i układanie. Gdybym umyła włosy i zostawiła je samym sobie, to byłyby kwadratowe, więc zawsze muszę poświęcić trochę czasu (10-20 minut) na wysuszenie i ułożenie ich. Całe szczęście potem do następnego mycia (zazwyczaj myję co dwa dni)  mam spokój, bo jak już ułożę to się trzymają.
5. „Strzelam” palcami, jeśli wiecie o co mi chodzi. Założę się, że część z Was nie znosi, jak inni to robią. Nasłuchałam się już wiele o negatywnych skutkach wyłamywania sobie palców, ale całkiem sporo słyszałam też o tym, że poważniejszych konsekwencji nie ma.. Ja to robię od ładnych kilkunastu lat, ale nie zauważyłam, żeby działo się coś złego. Przyznaję, że próbowałam się tego oduczyć, ale nie potrafię. No lubię to po prostu. Ryzykuję być może silne drżenie rąk za kilkadziesiąt lat albo jakieś bóle reumatyczne. A może nic mi nie będzie – podobno nawet były jakieś badania, które dowodziły, że nic złego sie nie dzieje. Cóż, tak czy inaczej, od czegoś trzeba umrzeć :)
6. Uwielbiam podbierać Frankowi jedzenie z talerza :)) Nie wiem dlaczego, ale zawsze mi się wydaje, że to, co on ma, jest smaczniejsze :P To w knajpach. Ale w domu nie jestem lepsza. Zawzwyczaj podjadam to, co jego przy okazji kolacji, której ja nie jadam, bo nie jestem już głodna o tej porze. Ale jeśli Franek zrobi sobie jakieś apetyczne kanapki albo pachnące tosty, to tylko czekam aż się odwróci, a potem wygryzam mu w takiej kanapce ładną dziurę :) Bo nie jestem aż taka zła, żeby zjeść całą – co to, to nie, ja tylko próbuję :)) Aha, i zdarza mi się też podpijać :)
 
7. Wspominałam, że szydełkuję. Ale być może nie wiecie, że ja w ogóle uwielbiam robótki ręczne i zajmuję się tym, regularnie od kilknastu lat! Pierwszą rzecz, która mi się przydała, zrobiłam w piątej klasie na szydełku. Oprócz tego wyhaftowałam kilka serwetek, zrobiłam na drutach kilka toreb, które potem rozdawałam koleżankom, no i swego czasu moje plecione bransoletki robiły furorę. Muszę Wam kiedyś pokazać moją kolekcję :)
 
***
Okazuje się, że pomimo tego, że piszę już tyle czasu, to zawsze znajdzie się coś, o czym wspomniałam tylko pobieżnie, albo o czym nie wszyscy wiedzą :) No cóż, prawda jest taka, że pewnie nigdy nie dowiecie się o mnie wszystkiego :)
 
Do dalszej zabawy nie nominuję nikogo konkretnie, ale zapraszam wszystkich, którzy mają na to ochotę :)