Już wiem, a wręcz mam pewność, że Wiking mnie rozpoznaje!
Wczoraj przyjechał do nas wujek, wyszliśmy we trójkę na spacer. Wikuś zasnął w wózku. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze po jakiegoś gotowca na obiad. Poszłam złożyć zamówienie, a wujek został na zewnątrz z Wikingiem. Potem czekałam na realizację stojąc przy drzwiach baru tak, że obserwowałam wózek i rozmawiałam z wujkiem. W pewnym momencie Wiking się obudził, popatrzył na wujka i zrobił ogromne oczy. Patrzył tak przez chwilę i nagle ułożył buźkę w podkówkę, i już miał zamiar się rozpłakać, kiedy podeszłam bliżej, nachyliłam się nad wózkiem i zawołałam: "Wikuś, no co ty!, nie płacz". I rzeczywiście się nie rozpłakał, a z jego twarzyczki zniknął ten wyraz zdziwienia i strachu.
Wiking nie zauważa, kiedy na przykład Franek wraca z pracy. A przynajmniej nie widać po nim tego, żeby zauważał. Wcześniej tak było z każdą osobą, ale kiedy miesiąc temu przyjechali moi rodzice, było widać, że odnotował przybycie kogoś, kogo na co dzień nie ogląda. Podobnie było z teściami i właśnie z wujkiem - Wikuś nie płacze ani się nie boi, ale porzuca swoje zajęcie i bardzo intensywnie wpatruje się w gości i przez jakiś czas po prostu spokojnie siedzi i się gapi (wierzcie mi, że to dla niego bardzo rzadkie ;)). A więc wiedzieliśmy już, że na pewno wie, kto jest z nim na co dzień, a kto gościem. Jednak muszę przyznać, że ta wczorajsza sytuacja bardzo mnie zaskoczyła :) Wikuś wujka zna, a jednak kiedy tuż po przebudzeniu zobaczył właśnie jego, to się przestraszył. Uspokoił go dopiero mój widok. Widok mamy. Niesamowite! Niby zwyczajne, ale dla mnie jednak niesamowite - po pierwsze dlatego, że właśnie ja tą mamą jestem. Po drugie, dlatego, że to oznacza, że nasze dziecko naprawdę dorasta i z dnia na dzień wie i rozumie coraz więcej!