*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 12 listopada 2009

Mało patriotycznie.

Hmm, muszę chyba dopracować ten pomysł z wolną środą.  Bo fajnie było, tylko krótko :) Wydawało mi się, że to cały dzień, że tyle zdążę zrobić i gucio, minęło ani się obejrzałam.
Przede wszystkim winę muszę zwalić na książkę. Od kiedy zaczęłam pisać magisterkę ograniczyłam się z czytaniem książek i tylko w tramwajach pogrążam się w lekturze. Ale akurat zostało mi 100 stron do końca kryminału i już mi się w nocy śniła akcja, więc stwierdziłam, ze muszę się dowiedzieć, jak się wszystko skończy. No i poranek miałam z głowy. Potem co prawda trochę przysiadłam do pracy, ale już na 14 byliśmy umówieni ze znajomymi do kina. Oczywiście oprócz nas cały Poznań wpadł na pomysł, żeby iść na 2012 i mimo rezerwacji, staliśmy w kolejce prawie godzinę. Film był długi, więc dopiero przed siódmą byliśmy z powrotem. A potem najciekawszy punkt dnia – wyjście z Franusiem na ulicę Św. Marcin, która obchodziła wczoraj swoje imieniny.
Na zakończenie imprezy zawsze są sztuczne ognie i co roku idziemy tam we dwójkę. To już się stało taka nasza małą tradycją. Co ważne idziemy zawsze sami. Nawet jeśli znajomi chcą się z nami umówić, to odmawiamy, bo to jest takie nasze małe wydarzenie. Może to śmieszne, bo nawet nigdy nic się nie wydarzyło takiego, żebyśmy mieli co wspominać. Ale jakoś tak zawsze mi się kojarzy jak stoimy we dwójkę przytuleni, żeby cieplej było i czekamy na pokaz fajerwerków. Zawsze jest opóźnienie, bo co roku jakiś samolot jeszcze nie zdąży wylądować i muszą czekać z odpalaniem  na zgodę z lotniska, a my wtedy korzystamy z chwili na rozmowę albo wspólne milczenie. Zawsze jest miło. A potem wracamy razem na piechotę, bo nie chce nam się walczyć o miejsce w tramwaju z tym tłumem, który opuszcza ulicę. Myślałam, że tylko ja mam takie skojarzenia z tym dniem, ale kiedy znajomi zaprosili nas na wspólne wyjście wieczorne, okazało się, że Franek też nie chce, żeby ktoś nam towarzyszył. Taka mała rzecz a cieszy.
A tymczasem łączę się w bólu ze wszystkimi, którzy cierpią ostatnio na brak czasu :) Mam wrażenie, ze zawsze w listopadzie czas się kurczy :) W każdym razie odliczam już dni do grudnia, bo wtedy prawdopodobnie będę już miała z głowy magisterkę. A dziś czeka mnie straszna sprawa. Muszę przeczytać cały ostatni rozdział mojej pracy i trochę go zredagować, żeby był zdatny do użytku przez promotora w sobotę. Ehhh, to jest chyba najgorsza część z całej tej pisaniny :)

Mały dopisek:
Zawsze chciałam zrobić sobie FunTest, ale nigdy nie miałam potencjalnych „rozwiązywaczy” :) Dziewczyny ostatnio podsunęły mi pomysł i oto i on:
Bardzo proszę podpisywać się w taki sposób, abym Was mogła rozpoznać. Nauczona doświadczeniem blogowiczek, mam zamiar kasować odpowiedzi wszelkich iksów, buziek i znaków zapytania :))