*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 6 lipca 2015

Spanie - czyli wikingowa rutyna dla zainteresowanych część 2 + dokumentacja :)

Dziś znowu bardzo długa notka, która zapewne nie każdego zainteresuje :)  Czujcie się usprawiedliwione te, którym się nie chce czytać ;P
Tym razem postanowiłam ugryźć temat spania i wyczerpać go na tyle, na ile to możliwe (tak całkiem to się chyba nie da, bo sytuacja jest dynamiczna ;)). Tak, jak poprzednio, aby nieco ułatwić, krótki plan:

1. Początki.
2. Pierwsze senne zwyczaje.
3. Drzemki w ciągu dnia.
4. Sen nocny.  
5. Zasypianie. 
6. Pobudki. 
7. Teoria vs. praktyka.
8. Powody do dumy :)
9. Podsumowanie.   
 
 1. Początki.
Pisałam Wam wiele razy, że Wiking praktycznie od samego początku niewiele spał. A przynajmniej nie tak wiele, jak sobie wyobrażałam, bo przecież naczytałam się i nasłuchałam, że takie noworodki to tylko śpią i jedzą! Jakże się rozczarowałam!
 Wiking już w szpitalu, tuż po tym jak się urodził, "przeczuwał" niemal całą noc. W każdym razie, kiedy w okolicach północy przewieźli nas do sali poporodowej, zasnęłam niemal od razu. Był to sen mocny, choć przerywany co chwilę. Za każdym razem, gdy się obudziłam, zaglądałam do łóżeczka, a tam leżało małe zawiniątko, które mimo środka nocy cały czas się gapiło w jeden punkt.
Później spał już trochę więcej i z perspektywy czasu oraz w porównaniu do tego, co jest teraz wydaje mi się, że to było mimo wszystko całkiem sporo. Teraz widzę, że Wiking spał a potem budził się na jedzenie. Problemem było to, żeby zasnął ponownie, a jeszcze większym to, że kiedy nie spał (i nie jadł) to po prostu strasznie płakał! Zdarzały się chwile, kiedy po prostu sobie leżał i na coś patrzył, ale nie było ich wiele. Przede wszystkim jednak płakał i to właśnie spowodowało, że nasze wspólne początki były takie trudne. Nie wiem, może inne dzieci płaczą tak samo dużo, ale ja miałam zupełnie inne odczucia.

Problematyczne było też uśpienie Wikinga, nie bardzo potrafiłam odczytywać poprawnie sygnały, które mi wysyłał. Ale przyznaję się też do tego, że wtedy, gdy z kolei nie płakał, często na siłę próbowałam go uśpić, bo zwyczajnie nie wiedziałam, że u noworodka występuje coś takiego jak faza czuwania (nikt - z jednym wyjątkiem, o czym za chwilę- mi o tym nie mówił wcześniej :P). Straciłam zupełnie niepotrzebnie sporo nerwów irytując się, że dziecko nie zasypia, choć (w moim mniemaniu) powinno.
Co ciekawe, zrozumiałam swój błąd dopiero, gdy zauważyłam, że popełnia go ktoś inny - mianowicie moja teściowa :) Ona właśnie, kiedy do nas przyjechała, próbowała za wszelką cenę uśpić małego, mimo, że ja widziałam, że jemu się wcale nie chce spać. Ale musiałam stanąć z boku, żeby to dostrzec :)
Jedynie moja mama, kiedy żaliłam jej się przez telefon, że Wiking nie śpi, ciągle mi powtarzała (i powtarza do dzisiaj), że to normalne i że z dnia na dzień będzie spał coraz mniej.

2. Pierwsze senne zwyczaje.
Faktem jest jednak, że nie sądziłam, że tak szybko to nastąpi :) Bowiem nasz Wiking drastycznie zmniejszył sobie ilość snu dziennego.
Ale od początku... Przez długi czas nie było w tym spaniu i nie-spaniu żadnego rytmu. Ale później pojawił się jakiś jego zarys. Wstawaliśmy rano, ubieraliśmy się, potem chwilę Wikinga zabawiałam i brałam go do karmienia. A on przy piersi sobie zasypiał. Zwykle siedziałam wtedy przez cały czas jego drzemki (różnie, czasami tylko godzinę, ale potem był czas, że spał nawet trzy) trzymając go na kolanach i zajmując się swoimi sprawami, które sobie zawczasu przygotowałam, żeby mieć wszystko pod ręką. Czasami delikatnie odkładałam Wikinga obok siebie, choć to było ryzykowne, bo Wikuś miał i ma bardzo lekki sen.
Potem dziecko się budziło na jakiś czas a następnie zasypiało w chuście, do której zwykle je zawiązywałam, kiedy chciałam zrobić coś w domu. Kolejna dłuższa drzemka była około godziny 14/15, kiedy wychodziłam z Wikingiem na spacer. On zasypiał niemal od razu, potem wracałam do domu i Wiking nadal spał - łącznie jakieś 2-3 godziny.

3. Drzemki w ciągu dnia.
Były momenty, kiedy wydawało mi się, że jest "idealnie", a było to w dni, gdy Wiking niemal bez przerwy spał. Miałam wrażenie, że oto właśnie zagościła u nas "normalność" :) Tyle, ze to nigdy nie trwało długo. Myślę, że po trzecim miesiącu zaczęły się już u Wikinga kształtować jakieś nawyki. Zasypiał trzy lub cztery razy dziennie na godzinę lub dwie. Było to około godziny 9:00, 12:00 i 15:00 najczęściej, a czasami jeszcze około 18 zasypiał na jakieś 30 minut.
Zawsze kiedy następowało skrócenie czasu drzemek, bardzo je odczuwałam:) I frustrowało mnie to, bo zwykle kilka dni trwało zanim dotarło do mnie, że po prostu zwyczaje małego się właśnie zmieniły i dopiero wtedy opuszczała mnie irytacja związana z nieudaną próbą uśpienia Dzieciaka.
Najlepiej było, kiedy Wiking miał 4/5 miesięcy. Wtedy wszystko nam się ładnie ustabilizowało i każdy dzień wyglądał bardzo podobnie. Wikuś zasypiał trzy razy dziennie mniej więcej na godzinę (godziny mniej więcej były te same) i czasami dodawał sobie jeszcze tę jedną trzydziestominutową późnym popołudniem.
 
Ale i to się skończyło. Ta zmiana również kosztowała mnie chwilową utratę dobrego nastroju, zwłaszcza, że dokonała się stosunkowo niedawno, bo krótko po tym, gdy Wiking rozpoczął szósty miesiąc życia. Godziny drzemek nadal pozostały takie same, niestety teraz zazwyczaj synek zasypia raptem na 30 minut.
No proszę, jak się to wszystko zmienia - jeszcze trzy miesiące temu drzemka trwająca godzinę była rozczarowująca, teraz każda taka jest przyjemnym zaskoczeniem :)
Chociaż od trzech dni ta pierwsza, poranna drzemka (krótko po śnie nocnym, bo zazwyczaj nie mijają nawet dwie godziny od pobudki, bywa, że już po godzinie Wiking chce spać) trwa właśnie godzinę. Lepiej, kiedy tak jest, bo Wikuś budzi się z niej w zdecydowanie lepszym nastroju, no ale raczej zmusić go do niczego nie mogę, nawet jeśli wiem, że to będzie dla niego lepsze ;)


4. Sen nocny. 
Jeśli chodzi o sen nocny, to muszę przyznać, że od samego początku Wiking był dla nas łaskawy. Bardzo rzadko fundował nam nieprzespaną nockę, myślę, że do tej pory nie było takich sytuacji więcej niż palców u rąk... I to też nie było tak, że cała noc była nieprzespana. Co najwyżej budził się częściej niż zwykle, a sporadycznie zdarzało się, że Wiking z jakiegoś powodu nagle wrzeszczał w środku nocy i trudno było go uspokoić. Czasami pomagało nakarmienie mlekiem modyfikowanym, czasami suszarka, a czasami trzeba było po prostu przeczekać. Myślę, że problemem był bolący brzuszek, a niedawno zdarzyła nam się taka sytuacja ze względu na katar Wikinga, który mu ewidentnie przeszkadzał w oddychaniu i jedzeniu (z tym, że to już było po piątej, więc raczej nad ranem niż w nocy). Jeśli już to częściej się zdarza, że Wiking budzi się na przykład o drugiej albo trzeciej i... jest wyspany :) Śmieje się, gada do siebie, próbuje zwrócić na siebie uwagę, wstaje na czworaki itp. Ale to na szczęście też nie jest zbyt częste :)
Generalnie nocami się wysypiamy, choć nie oznacza to, że je przesypiamy... Nie, Wiking nadal budzi się regularnie na karmienie. Ciekawa jestem, czy to się zmieni, gdy osiągnie wagę 6,5kg, bo słyszałam, ze tak bywa, ale nie bardzo w to wierzę. Na razie Wiking budzi się 4/5 godzin po uśnięciu, a potem jeszcze ze dwa razy. Zwykle są to okolice północy, trzeciej i piątej nad ranem. Ale różnie to bywa. Dotąd dwa razy tylko się zdarzyło, że spał "ciurkiem" sześć godzin lub więcej w nocy. Niemniej jednak, nie uważam w związku z tym nocy za nieprzespane, bo te pobudki w "normalnym" wydaniu mi nie przeszkadzają. Zwykle chodzi tylko o to, żeby wyciągnąć Wikinga z łóżeczka i przystawić do piersi, przełożyć na drugą stronę albo dla odmiany do łóżeczka odłożyć. W takich wypadkach robię to niemal przez sen i od razu potem zasypiam. Gorzej, gdy Wikingowi coś dolega i trochę dłużej stęka i wierci się, bo czasami mnie to bardziej wybudza, ale ogólnie naprawdę się wysypiam.

Wiking chodzi spać stosunkowo wcześnie, bo zwykle o 19:40 już śpi. Ale skoro my  Frankiem kładziemy się wcześnie, no to raczej jest zrozumiałe :) Dzięki temu zawsze mamy jakąś godzinę - dwie dla siebie. Zresztą on chyba nawet nie byłby w stanie wytrzymać dłużej, bo już po osiemnastej jest bardzo zmęczony i często marudny z tego powodu, więc to w zasadzie samo tak wyszło, że on o tej porze chodzi spać, bo jeszcze cztery miesiące temu zasypiał później - koło 21, a wcześniej to nawet dopiero i 23, ale wtedy to jeszcze wszyscy byliśmy nieogarnięci :)
Oczywiście to się wiąże z tym, że Wiking się dość wcześnie budzi. Śpi średnio 10, maksymalnie 11 godzin w nocy. Ale prawdę mówiąc nawet nie jestem pewna, czy spałby dłużej, gdyby zasypiał później, zwłaszcza w miesiącach letnich. Bo mieliśmy już czas, gdy już od czwartej lub piątej robił pobudkę :) Chyba trochę pomogło powieszenie koca na oknie i przykrycie go matą piankową. Ale jako, że zawsze  byłam rannym ptaszkiem, pobudka w okolicach 6:30 nie jest dla mnie traumatyczna. Potem jeszcze sobie przez jakiś czas leżymy w łóżku i wstajemy, gdy Wiking zaczyna się niecierpliwić, zwykle w okolicach ósmej.

5. Zasypianie.
Jak już wspomniałam, zasypianie sprawiało Wikingowi sporo problemów. Właściwie zasypiał wyłącznie przy piersi. Czasami pomagało też noszenie. Kiedy miał dwa, trzy miesiące zasypiał przy piersi w ciągu dnia, natomiast wieczorem na rękach albo czasami, kiedy to nie wyszło, a nadchodziła pora naszego snu, po prostu kładłam się do łóżka, Wikinga obok i gasiłam światło. Czasami nawet zanim zgasiłam światło, czytałam przez chwilę książkę. Zwykle nie było problemu, żeby Wikuś zasnął. Mniej więcej od trzech miesięcy wieczorami Wiking zasypia sam - w takim sensie, że nie trzeba go nosić, przytulać itp. Na początku kładłam go do wózka i bujałam, dopóki nie zasnął. A gdy zobaczyłam, że zasypia bez problemu, położyłam go do łóżeczka. Zwykle Wikuś zasypia w ciągu 5-10 minut. Moje zadanie polega na tym, żeby obok niego siedzieć i... nie pozwalać przewracać mu się na brzuszek, bo wtedy od razu wstaje na czworaki i ze spania nici. Czasami jest tak, że kładę Wikinga i on tak sobie leży, patrzy na misia śpiewającego kołysanki, ssie smoczka (czasami nie ssie, ale jednak częściej zasypia ze smoczkiem) i powoli zamyka oczy. A czasami musi się powydzierać. Wrzeszczy-cisza-wrzeszczy-cisza. Ja przytrzymuję (żeby się nie przekręcał), głaszczę, podaję smoczka. Długo to nie trwa, zwykle do dziesięciu minut.  Najgorzej, kiedy Wiking jest rozbawiony -uśmiecha się, gada, próbuje się bawić. Wtedy z uporem maniaka ignoruję jego zaczepki, układam na boczku, przykrywam... Zwykle kończy się tym, że Wiking się w końcu wkurza i zaczyna wrzeszczeć, a ja wiem, że to dobry znak, bo za chwilę zaśnie ;) Tylko dwa razy nam się zdarzyło, że usypianie trwało dłużej, raz pół godziny. A raz oboje z Frankiem opadliśmy z sił! Przez półtorej godziny Wiking ani myślał zasnąć, cieszył się ze wszystkiego, bawił się i nie robił sobie nic z naszych dobranockowych buziaków. W końcu pomogła suszarka.

W ciągu dnia Wiking zasypia jeszcze szybciej, bo zwykle w 2-5 minut, ale prawie zawsze poprzedzone jest to wrzaskiem :) Był czas, gdy jeśli uchwyciłam w porę, że jest zmęczony i układałam go do snu (zazwyczaj w wózku kładę go na boczku, daję coś do trzymania do rączki lub daję coś, do czego może się przytulić) po chwili zasypiał. Ale teraz najczęściej nawet jeśli w samą porę zainterweniuję, to on i tak tuż przed zaśnięciem musi trochę pokrzyczeć :/ Wygląda to tak, że zamyka oczy, sprawia wrażenie, że "odpłynął" i nagle się zrywa, przewraca na czworaki i wrzeszczy - i tak parę razy. Chyba po prostu chciałby tak zamknąć oczy i od razu zasnąć, a jak się tak nie dzieje, to się wkurza. Na szczęście zwykle trwa to naprawdę krótko. Poza tym, to, że zawsze sobie trochę pokrzyczy wynika chyba z tego, że dużo rzeczy go interesuje wokół i sam jest rozdarty - jest śpiący ale nie chce spać, bo wydaje mu się, że prześpi coś ważnego :P

6. Pobudki.
Z pobudkami bywa różnie. Kiedy był malutki, zawsze budził się z płaczem, ogłaszając wszem i wobec, że jest głodny. Potem zwykle budził się stękaniem i pokasływaniem, które były wstępem do płaczu, ale czasami, jeśli w porę się podeszło i wzięło na ręce, obeszło się bez płaczu. Teraz w ciągu dnia w momencie przebudzenia albo po prostu szeroko otwiera oczy albo przewraca się na brzuszek (o ile już na nim nie leży, bo jego ulubiona pozycja do spania to już od jakiegoś czasu na brzuszku), wstaje na czworaki i płacze. W nocy stęka, że chce jeść. A po nocnym śnie nie wiem dokładnie jak się budzi, bo zwykle budzę się dopiero w momencie, kiedy on już jest w pozycji klęku podpartego lub na brzuszku, patrzy na mnie i gaworzy ;)

7. Teoria vs. praktyka.
Zawsze byłam zdania, że kiedy dziecko śpi, nie należy chodzić wokół niego na paluszkach. I tego się trzymaliśmy przez jakiś czas. Kiedy Wiking był malutki, rzeczywiście zachowywaliśmy się normalnie - rozmawialiśmy, gotowaliśmy, sprzątaliśmy itp. Niestety, życie zweryfikowało ten pogląd, bo z biegiem czasu Wiking zaczął mieć bardzo lekki sen (przynajmniej ten dzienny). I skończyło się na tym, że trochę na tych palcach chodzimy - co prawda w tle zazwyczaj słychać radio lub telewizję, ale rozmawiamy ściszonymi głosami i staramy się nie hałasować. Gdyby Wiking nie miał tak lekkiego snu, to pewnie byśmy się zachowywali normalnie, ale w takim wypadku jednak wolimy nie ryzykować niemal pewnego wybudzenia, w dodatku gwałtownego, więc z wrzaskiem... Staramy się w ten sposób uszanować jego prawo do odpoczynku (i swoje prawo do świętego spokoju w tym czasie :P) - w końcu kiedy ja zasypiam to też nie chcę, żeby ktoś mi nad głową tłukł talerzami :D

8. Powody do dumy :) 
Myślę, że fakt, że Wiking zasypia w łóżeczku jest bardzo dużym sukcesem. W dużej części moim, bo to moja determinacja i cierpliwość się do tego przyczyniły :) Jakże się cieszę, że przed snem Wikinga nie trzeba nosić ani bujać, a przede wszystkim, że nie zasypia przy piersi! Ufff! Dzięki temu ja nie jestem uwiązana, a co ważniejsze, uśpić może go każdy. Na karmienie nocne i tak zabieram go do naszego łóżka i potem śpi z nami (chociaż czasami ewidentnie domaga się odłożenia do łóżeczka i tam od razu zasypia). Być może pamiętacie, że na początku byłam rozczarowana faktem, że Wiking śpi z nami w łóżku. W dużej mierze zmieniłam zdanie, bo po pierwsze naprawdę to polubiłam, a po drugie jest to po prostu wygodne. Ale podkreślałam, że chodzi mi przede wszystkim o zasadę. Że inaczej jest, gdy dziecko śpi z nami, bo wszyscy tego chcemy, a inaczej, gdy tak jest, bo w inny sposób się nie da. Odkąd Wikuś zasypia w łóżeczku bez problemu, to, że sypia również z nami nie jest już dla mnie absolutnie żadnym problemem, a wręcz czerpię z tego przyjemność :) Po prostu świadomość, że nie musi wcale tak być jest dla mnie bardzo pokrzepiająca. Mam poczucie kontroli nad tym i nad zasadami, które sami ustalamy. 
Cieszę się też, że mamy wieczory dla siebie - krótkie, bo krótkie, ale zawsze! A także odczuwam ogromną satysfakcję na myśl o tym, że zwykle bezbłędnie rozpoznaję moment, kiedy Wikinga trzeba położyć.

9. Podsumowanie.
Notkę tę pisałam na raty, przez kilka dni. I przez ten czas okazało się, że doświadczyliśmy wszystkiego, o czym napisałam ;) Był wieczór z długim zasypianiem, była trudna noc, kiedy to Wikuś sporo jęczał i był rozbudzony, ale były też godzinne drzemki w ciągu dnia i zasypianie bez krzyków. Można więc podsumować, że w kwestii zasypiania każdy dzień jest inny, chociaż ewidentnie występują również elementy stałe. Jakiś czas temu, z ciekawości zaczęłam zapisywać godziny i czas trwania snu synka. Okazało się, że codziennie spał 12,5-13,5 godzin na dobę, z czego 2,5-3 godziny to były dzienne drzemki. Ale to się zmieniło i teraz ten czas się skrócił do 11-12 godzin. Ostatnio Wikuś śpi krócej w nocy, bo jest to raptem 9 godzin, czasami nawet niecałe. Niestety zaczął wcześniej wstawać, bo o 5:30 (nawet, gdy zasypiał później niż zwykle), wolałabym, żeby to było chwilowe, bo te pół godziny dla mnie jednak robi różnicę ;)
W każdym razie, teraz już się nauczyłam, że drzemki to jedynie przerywniki w ciągu dnia, a nie podstawa. Oczywiście czasami trochę żałuję, bo to oznacza mniej czasu dla mnie, ale chciałam mieć bardziej kumate dziecko, to mam :) Na szczęście zazwyczaj Wiking przynajmniej przez godzinę każdego dnia bawi się sam. Generalnie i tak uważam, że - tak, jak wspomniałam wcześniej - odnieśliśmy sporo sukcesów w dziedzinie usypiania i zasypiania, więc nie jest źle. 
Na koniec dodam jeszcze tylko, że na samym początku, kiedy Wiking spał do ósmej/dziewiątej, nie raz budziłam się wcześniej i myślałam o tym, że powinnam wrócić do swojego nawyku wstawania o szóstej. Myślałam o tym, co mogłabym zrobić w tym czasie... Przez tyle lat to była moja stała godzina pobudki, że czułam się niekomfortowo "wylegując" się jeszcze w łóżku, mimo, że nie czułam się wypoczęta. Na szczęście stosunkowo szybko wytłumaczyłam sobie, że czas mnie nie goni i mogę sobie jeszcze poleżeć. Wkrótce nie stanowiło to dla mnie problemu i wyrzuty sumienia mnie opuściły. Jakże się cieszę, że się do tego przekonałam, bo dzisiaj bym na pewno żałowała! W końcu co innego wstawać o szóstej z własnej woli, a co innego, kiedy ktoś (nawet taki mały ktoś) nas do tego zmusza ;)

A oto jedna z ulubionych pozycji Wikinga do spania! Kolejna rzecz, którą chyba ma po mnie ;) Odkąd się nauczył przewracać na brzuszek robi to również w nocy! W ogóle strasznie się wierci również w nocy, wędruje po całym łóżeczku . Lubi się do czegoś przytulić i prawie zawsze śpi na brzuchu.

 W swoim łóżeczku Wiking nie ma żadnych poduszek. To zdjęcie zrobiłam rano, kiedy mały sobie jeszcze przysnął obok mnie w łóżku, przytulony do frankowej poduchy ;)

Ps. Z ostatniej chwili: 
Jakąś godzinę temu położyłam się z Wikingiem i przysnęliśmy przy karmieniu. Potem ja wstałam i cyknęłam mu takie zdjęcie:
 
Problem w tym, że trzeba go pilnować, jak zaśnie u nas na łóżku, bo po chwili już spał w takiej pozycji:
 
 Ale zwykle jeśli śpi na dużym łóżku to z Frankiem: