*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 1 marca 2010

wSPAniały dzień :)

Więcej takich weekendów poproszę :) Zaczęło się już w piątek, a jak już wspomniałam w ostatniej notce, był to dla mnie naprawdę bardzo dobry dzień. Niemalże w stanie euforii kładłam się spać i żałowałam, że dzień się już kończy.
Jak już wiecie, jedną z przyczyn mojego dobrego nastroju była wiadomość z Salamanki o zdanym egzaminie. Pół roku realnego niepokoju i realnego poczucia totalnej porażki okazało się fikcją :/ Nie wyobrażacie sobie tego poczucia ulgi, które w tym momencie odczułam…
Prosto z poczty pofrunęłam niemal jak na skrzydłach na masaż. Przyznaję, że myślałam, że to będzie takie małe byle co :) W końcu konkurs polegał tylko na tym, żeby wysłać maila z imieniem i nazwiskiem (BTW: dzisiaj dostałam informację, że znowu wygrałam – tym razem dwa zaproszenia o wartości 20 zł do jakiejś kawiarni z ekologicznym jedzeniem ;)). Wysyłałam na co popadnie, dopiero potem się zreflektowałam i pomyślałam, że bez sensu żebym wysyłała na jazdę na łyżwach, skoro w życiu nie miałam tego na nogach :) W każdym razie polowałam na bilety do kina i w pierwszym momencie pomyślałam sobie, że nie będę szła na jakieś podejrzane masaże. Dopiero kiedy przeczytałam, że to w SPA, to mnie ruszyło. Pomyślałam, że może być fajnie.
Ale nie sądziłam, że będzie aż tak fajnie! Toż to luksus był prawdziwy! (a w ogóle to dostrzegłam w cenniku, że normalnie kosztuje taka przyjemność 100 zł ;)). W ogóle myślałam, że to będzie tylko masaż pleców, a nie całego ciała. Dobrze, że parę dni wcześniej nogi ogoliłam, bo byłby wstyd :P
Kiedy przyszłam, masażystka już na mnie czekała. Zaprosiła mnie do pomieszczenia, w którym unosił się zapach olejków eterycznych a na podłodze i parapecie paliło się mnóstwo świeczek. W tle słychać było relaksacyjną muzykę. Miałam się rozebrać i położyć na łóżko. Nie powiem, przez chwilę poczułam się jak u lekarza :) Ale zaraz to przykre odczucie minęło, kiedy pani zaczęła zajmować się moją prawą nogą, potem lewą, brzuchem i ramionami. Potem to samo w leżeniu na brzuchu – z wymianą brzucha na plecy :) Najpierw był masaż klasyczny a potem za pomocą gorących kamieni. To dopiero były doznania :) Całość trwała ponad godzinę.
W życiu nie myślałam, że masaż może być taki przyjemny :) To znaczy podejrzewałam, ale dopiero jak odczułam to na własnej skórze, zaczęłam sobie obliczać ile bym musiała sobie do skarbonki odkładać, żeby, powiedzmy, raz na dwa miesiące sobie taką przyjemność zafundować.
Ciekawa sprawa jak taki zabieg potrafi poprawić humor. Znaczy się ja i tak miałam dobry nastrój z wiadomego powodu, ale ten masaż wprowadził mnie właśnie we wspomniany wcześniej stan euforii :) Przez godzinę czułam się najważniejszą osobą w całym wszechświecie. Ważna byłam tylko ja moje doznania i moje myśli – jak najbardziej radosne. Niesamowicie pozytywnie takie zabiegi wpływają na, – że się posłużę jednym z moich ulubionych słówek po angielsku – podwyższenie swojego self-esteem :) (poczucie własnej wartości nie brzmi tak ładnie ;)) Naprawdę nie przypuszczałam, że wyjdę stamtąd taka zrelaksowana i podbudowana. Postanowiłam przedłużyć sobie chwile tej przyjemności i nadal zająć się sobą. W nagrodę za zdany egzamin zaprosiłam się do mojej ulubionej kawiarni, gdzie usiadłam sobie z boczku, zamówiłam ulubioną herbatę i sałatkę i zagłębiłam się w lekturze.
Chwile rozmyślania nad tym, jak to dobrze być kobietą przerwał mi Franek, który skończył pracę i wstąpił po mnie do kawiarni. Razem pojechaliśmy do domu.
Cudny to był dzień i wspaniały początek słonecznego, wiosennego weekendu. Dość już jednak o weekendach, mamy poniedziałek i to w dodatku 1 marca, więc trzeba się zabrać do roboty. Schodzimy z obłoków Ludziki Drogie :)