*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 21 lipca 2008

Wróciłam



No to jestem. Myślałam, że w czasie urlopu będę miała czas, żeby wrzucić od czasu do czasu jakąś notkę, ale jednak nic z tego nie wyszło. Miałam mnóstwo różnych zajęć, a czas tak szybko mijał… No i minął urlop :( Dzisiaj w pracy się chyba nie pozbieram. Ale R. wie, że mam dzisiaj urodziny, więc dzwonił rano, żebym zrobiła tylko najważniejsze rzeczy a z resztą jakoś sobie da radę. Tylko ciekawe ile czasu zajmą mi te najważniejsze rzeczy :)
A urlop? Urlop był cudowny. Bardzo przyjemnie spędziłam ten czas. Dość aktywnie, ale czasu na lenistwo też nie zabrakło. Pogoda w sumie dopisała. Może spodziewałam się, że będzie trochę lepiej, ale nie pokrzyżowała mi żadnych planów i to chyba najważniejsze :) Już w sobotę wybraliśmy się z Frankiem i moją koleżanką Asią nad jezioro. Spędziliśmy tam cały dzień, popływaliśmy i nieźle się spiekliśmy. W następnych dniach pogoda już nie nadawała się na opalanie, ale to nawet dobrze, bo mieliśmy inne plany. Wybraliśmy się na wycieczkę rowerową a poniedziałek poświęciliśmy na załatwianie różnych ważnych spraw takich jak wymiana tymczasowego dowodu rejestracyjnego i zakup butów na wesele dla Franusia. I wybór sukienki, w której pójdę na wesele :) Z tą sukienką to niezłe jaja wyszły, bo na najbliższe wesele miałam pójść w sukience z zeszłego roku. Przymierzyłam ją i okazało się, że jest za duża. Jednak od zeszłego roku schudłam osiem kilo. Za to zmieściłam się w sukienkę sprzed trzech lat a nawet w sukienkę, w której moja siostra była dwa lata temu na swojej studniówce :) A na mieście znaleźliśmy jedną sukienkę – taką typową małą czarną tylko z białymi elementami – w której Franek się zakochał, a jeszcze bardziej zakochał się, jak ją przymierzyłam :) No i nie było rady, trzeba było kupić. W kolejne dni spotykałam się ze znajomymi i jeździliśmy na wycieczki. Pojechaliśmy między innymi do Kotliny Kłodzkiej i połaziliśmy trochę po górach. I wtedy ciszyliśmy się, że nie ma upałów, bo nie dalibyśmy rady, a tak przy dwudziestu trzech stopniach było idealnie. A w piątek udało nam się jeszcze raz pojechać nad jeziorko.
W sobotę przyszła do mnie moja osobista fryzjerka, czyli Asia, która czesała mnie na każdą imprezę, oprócz studniówki -  i dlatego nie byłam wtedy zadowolona :) W godzinkę wyczarowała mi jakieś cudeńko na głowie i mogliśmy z Franusiem wyruszać do Poznania.  Zajechaliśmy zgodnie z planem i mieliśmy jeszcze godzinkę na przygotowania. O szesnastej rozpoczęła się uroczystość. Ślub, jak to ślub, piękny. Bo jak nie ma być piękny, skoro dwoje ludzi sobie przysięga miłość aż po grób :) Ale ogólnie mieliśmy na początku całej imprezy mieszane uczucia. Nawet Franuś przyznał, ze jest jakoś dziwnie. Chodziło głównie o to, że para młoda ma ośmiomiesięcznego synka Kubusia. W kościele go nie było, ale pod kościołem już się pojawił i tak naprawdę Aneta (Panna Młoda) nawet nie słuchała życzeń od gości, tylko cały czas patrzyła co się z Kubusiem dzieje. A jak zapłakał to w ogóle do niego poszła i nie przejmowała się tym, że cała kolejka gości jeszcze stoi, żeby złożyć jej życzenia. Później na weselu było podobnie, wszędzie z Kubusiem, cały czas patrzyli gdzie on jest i co robi. I dlatego z Frankiem stwierdziliśmy, że jednak taki dzieciaczek niepotrzebny na weselu swoich rodziców. Może gdyby był starszy, a tak on i tak nic nie będzie pamiętał, a rodzice zamiast cieszyć się sobą i gośćmi poświęcali mu całą uwagę. Oczywiście, że to ich synek i to jest zrozumiałe, ale przecież to jest ich dzień! A odnieśliśmy wrażenie, że są nieobecni duchem na swoim własnym weselu. Później kiedy maluszek został odwieziony do domu, był już zupełnie inaczej. Para młoda nareszcie mogła zacząć cieszyć się weselichem :) Bawiliśmy się świetnie. Na początku Franuś trochę sztywny był i nie chciał ze mną tańczyć, ale zajął się mną jego tata. A potem to już się bawili wszyscy. Wesele miało skończyć się o czwartej, więc byłam przerażona, bo nie wyobrażałam sobie, że dam radę wytrzymać tyle czasu, a trzeba było czekać na autobus, bo wesele było 30 km pod Poznaniem. A jednak jak przyszła na czwarta, to się nikomu z parkietu nie chciało schodzić:) No i muszę się pochwalić, że Franuś stwierdził, że wyglądałam najładniej ze wszystkich (mam nadzieję tylko, że nie ładniej od Panny Młodej) Może to, że powiedział to Franek, nie jest aż takim zaskoczeniem, ale wiele osób z jego rodziny stwierdziło, że wyglądam ślicznie, a jego ciocia wręcz się mną zachwycała. Aż mnie wprawiała w zakłopotanie, mówiąc, że wyglądam jak taka księżniczka, tak delikatnie i arystokratycznie zarazem :) Naprawdę  nie wiem czym sobie zasłużyłam na takie komplementy, ale miło było mi strasznie. A niedziela można powiedzieć zmarnowana, bo niczego pożytecznego nie zrobiłam :) . No, rozpakowałam się. Ale cały dzień byłam nie do życia, bo nie umiem odsypać imprez. Jak zasnęłam o szóstej, to już o ósmej miałam koniec spania. Poszłam na spacer, wykąpałam się, zjadłam i dopiero tak około pierwszej zasnęłam jeszcze na półtorej godzinki, ale więcej nie dałam rady. Ale dziś jestem już rześka, z racji tego, że wczoraj położyliśmy się już o 21.
No i to byłoby w skrócie tyle o tym tygodniu, podczas którego nie było mnie w świecie wirtualnym:) Dziękuję wszystkim za życzenia udanego urlopu, bo rzczywiście spełniłu się i urlop udał się pysznie. Wesele również i już nie mogę doczekać się września, kiedy będę bawić się jeszcze na dwóch. Teraz wracam do szarej rzeczywistości, żeby jak najszybciej uwinąć się z robotą. A w przerwach mam zamiar poodwiedzać Wasze blogi, bom ciekawa co u Was słychać :)