*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 6 czerwca 2010

Mix długoweekendowy.

Stara prawda jak zwykle się potwierdza – wszystko, co dobre, szybko się kończy. Niestety te kilka dni błogiego lenistwa również powoli dobiega końca. Franek ucina sobie właśnie poobiednią drzemkę, żeby zregenerować siły przed czekającą nas podróżą. Tym razem będę miała kierowcę :) Cieszę się, bo sobie poczytam trochę.Od czwartku czułam się jakbym była na prawdziwym urlopie :) Istna sielanka. Absolutnie nic nie musiałam robić – nawet jedzenia mieliśmy pod dostatkiem. Moja mama zostawiła nam rosołek  i kotlety. Do tego dostaliśmy wałówkę od mojego dziadka – wystarczyłoby tak dla połowy jednego pułku wojska :) No prawdziwe wczasy z wyżywieniem :) I to wszystko za opiekę nad psem. Ale co to za opieka… dla mnie to nie był obowiązek, tylko przyjemność :) Zleciały mi te dni w tempie ekspresowym. W piątek zrobiliśmy małe zakupy do naszego mieszkania – kupiliśmy rolety i jeden produkt impulsywny :) Poszliśmy obejrzeć zasłony i zakochałam się w… firance :) Musiałam ją kupić. Biała w kolorowe paski  – no jakżeby inaczej, jak nie kolorowa? :) – gdybym mogła to każdą ścianę bym na inny kolor zrobiła :P Franek uległ, pod warunkiem, ze powiesimy ją w sypialni a nie w salonie :) (przyzwyczai się jeszcze do kolorowego życia, moja w tym głowa).
Obecnie zdjęciem nie dysponuję, ale jak zrobię to Wam pokażę.

A tak poza tym, większość czasu spędziliśmy na działce moich rodziców i oto czym się zajmowaliśmy:

 
A to i tak tylko część tego, co mamy w domu. Uwielbiamy wszelkiego rodzaju gry planszowe, karciane i inne :) Potrafimy grać godzinami. Kiedy byłam mała rodzice zawsze w prezencie dawali nam gry – stąd mam ich cały arsenał. Bardzo często w wolnym czasie umawiamy się z Franka rodzicami (moimi rzadziej – z racji odległości), zimą w domu, wiosną i latem na ogródku i gramy :) Uważam, że jest to świetna forma wolnego czasu – wspaniała rozrywka a do tego spędzamy czas z bliskimi i dbamy o więzi międzyludzkie, co nie jest możliwe w przypadku gier komputerowych. Polecam :) I niech mi nikt nie mówi, że to tylko dla dzieci, żebyście widziały jak się emocjonujemy :)

A poza tym oczywiście sporo czytałam i generalnie się relaksowałam. Trochę też blogowałam, ale przyznaję, że dość umiarkowanie. Zaległości nadrobię od jutra :) Za to nadrabiałam zaległości towarzyskie i spotkałam się z koleżanką z podstawówki. Wybrałyśmy się na piwko w plenerze – jak za starych dobrych czasów, kiedy to jeszcze piwko było zakazanym owocem. Cudnie było się tak cofnąć w czasie i usiąść na boisku szkolnym z puszką w łapce. Tylko okoliczności się już zmieniły – ona żona i mama, ja.. hmmm? Sama nie wiem co? :) Powiedzmy, że pani magister u progu nowej drogi życiowej :P
Jedno jest pewne – nie nudziłam się. Franek zdecydowanie też nie. My to jednak potrafimy sobie zorganizować czas. A najlepsze jest to, że potrafimy go spędzać razem :)