*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 4 listopada 2010

Chomik.

Zdecydowanie mam naturę chomika. I z pewnością wiecie, co to oznacza – że moje mieszkanie pełne jest różnego rodzaju karteczek, karteluszek, biletów, paragonów i bibelotów, które w jakiś sposób są dla mnie ważne. Przypominają mi o przyjemnym dniu, kojarzą się z miłą osobą. Szkoda mi je wyrzucić, bo w jakiś sposób wiele dla mnie znaczą.
W Miasteczku mam całą półkę takich drobiazgów, które plączą się między moimi pamiętnikami. Od czasu do czasu przeglądam je i znajduję stare walentynki, suszone kwiatuszki, naklejki, bilety… Ba, mam tam nawet kostkę czekolady, którą dostałam od chłopaka, który nie był co prawda moją miłością, ale który była dla mnie ważny swego czasu…
Kiedy przeprowadzałam się sześć lat temu do Poznania, nie zabrałam nic z tych rzeczy. Nie musiałam. Uzbierała mi się druga taka sterta, o ile nie większa… Przy lipcowej przeprowadzce spakowałam wszystko do kartonów i upchnęłam do szafy z zamiarem przejrzenia i segregacji wszystkich mniejszych i większych  „pamiątek”. Oczywiście zamiar nie został zrealizowany do dzisiaj, bo ciągle mam coś ważniejszego do roboty :) Chomikowanie bywa uciążliwe, bo przecież tak naprawdę, nawet nie pamiętam, że wiele z tych rzeczy mam i gdybym je wyrzuciła, to nie odczułabym tej straty. Ale mimo wszystko, jest mi ich szkoda i tak zagracają mi kąty w mieszkaniu :) Póki mam jeszcze miejsce, będę je trzymać…
Moja natura chomika objawia się również w tym, że czasami chomikuję… słodycze :) Nigdy nie zapomnę miny Franka, kiedy przyjechał do mnie do Hiszpanii i otworzył jedną z szuflad. Była dosłownie wypełniona po brzegi cukierkami, żelkami, chipsami i wafelkami :) Kiedy byłam w sklepie, miałam ochotę na jakieś słodycze, więc coś sobie kupowałam, nie zjadałam wszystkiego i chowałam do szuflady :) Gdy naszła mnie ochota na jakąś przekąskę, daleko nie musiałam sięgać…
Za niecałe trzy tygodnie muszę się wybrać na zabieg do szpitala. Potrzebna jest mi do tego moja legitymacja ubezpieczeniowa, na którą rejestrowałam się 3 lipca, czyli trzy dni przed przeprowadzką. Przy przewożeniu rzeczy książeczkę wcięło. Dziś stwierdziłam, że czas jej poszukać. Zabrałam się więc za kartony w szafie, przeglądałam każdy po kolei. Znalazłam kilka fajnych drobiazgów, bilet z meczu siatkówki z Ligi Światowej, paragony z wycieczki do Londynu, widokówki. I kopertę zachomikowaną. A w kopercie spora sumka. Taka, że wystarczy przynajmniej na trzy tankowania :) Albo tak na pół całkiem fajnego telewizora :) Bo pieniądze to ja też chomikuję :) Sumka wpadła mi w ręce w sam raz – akurat kiedy ciągle jestem spłukana po opłacie za studia podyplomowe. No i co? Tak źle być chomikiem? :)
Szkoda tylko, że legitymacji nie znalazłam. Cóż, mam do przeszukania jeszcze dwie szuflady…