*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 5 sierpnia 2014

Sierpień

Zawsze powtarzam, że mój ulubiony czas w roku to ten od maja do końca października. Ale stwierdzam, że chyba w ciągu tego półrocza jest jeden miesiąc, który lubię najmniej - a jest nim właśnie sierpień. Właściwie to nie wiem, dlaczego. Chyba jakoś źle mi się kojarzy. Rzecz w tym, że od piątku jest mi jakoś gorzej, czuję jakiś psychiczny dyskomfort bez konkretnej przyczyny. I tak sobie skojarzyłam, że to chyba właśnie przez sierpień, bo właściwie zawsze w tym miesiącu mój nastrój trochę się pogarsza bez powodu. 
Mimo, że już nie chodzę od dawna do szkoły, to może pozostało gdzieś tam we mnie to skojarzenie, że sierpień to już bliżej niż dalej początku nowego roku szkolnego (mimo, że sama szkoła nie wzbudzała we mnie jakiegoś lęku)? Poza tym nie potrafię wyzbyć się poczucia, że sierpień to jest już schyłek lata. Tak, wiem, że to dopiero połowa, ale ja to właśnie odczuwam w ten sposób - że coś dobiega końca. Co roku piszę to samo, bo każdego roku tak samo dostrzegam te krótsze dni i chłodniejsze wieczory (choć ostatnio zdecydowanie nie można narzekać :)). To nawet trochę dziwne, bo generalnie, to ja wcale nie uważam, że te najdłuższe dni są tak całkiem najlepsze :) Ponieważ chodzę wcześnie spać, denerwuje mnie, gdy o 22 niebo na horyzoncie jest jeszcze szare, a jeszcze bardziej mnie wkurza, gdy wschód słońca budzi mnie przed czwartą - no, chyba, że jestem na urlopie, wtedy wszystko mniej mnie denerwuje :P W każdym razie ta długość dnia, jaka jest teraz teoretycznie odpowiada mi najbardziej, a w praktyce mi się nie podoba - głównie dlatego, że jest sierpniowa :)
W gruncie rzeczy nie wiem, o co chodzi z tym miesiącem, ale wzbudza we mnie jakiś rodzaj niepokoju. Z sierpniem jest u mnie podobnie jak z kwietniem... Opuszcza mnie wtedy dobry nastrój i nawet jeśli dookoła nie dzieje się nic złego, to nie potrafię pozbyć się tych negatywnych fluidów, które odbieram :)

Odliczam czas najpierw do długiego weekendu - bo bardzo możliwe, że odwiedzi nas wtedy kuzyn Franka z rodziną. Jesteśmy już wstępnie umówieni, ale czekam jeszcze na ostateczne potwierdzenie. Później do tego wesela - bo choć może teraz, jak już mam wszystko w miarę pod kontrolą (poza tym, że cały czas niepokoję się, jak się ze wszystkim wyrobię) nie jestem już tak niechętna, to jednak chyba wolę mieć tę imprezę już za sobą :) No po prostu pomimo całej mojej sympatii do mojego kolegi z pracy, z którym widzę się codziennie przez 6-7 godzin, nie czuję się z nim, a tym bardziej z jego narzeczoną szczególnie związana. W międzyczasie moi rodzice mają urlop i być może jeszcze do nas zawitają. Ale to jeszcze nic pewnego, bo muszą sobie najpierw ułożyć plan wakacji :)
Życie toczy nam się powoli i w miarę spokojnie. Są większe i mniejsze problemy, z którymi staramy się radzić sobie na bieżąco, są też większe i mniejsze radości, z których czerpiemy siłę. Jest więc zwyczajnie, ale mimo wszystko jakoś tak... sierpniowo:) I coś mi w tym nie pasuje. Ale to dopiero początek, mam nadzieję, że oswoję się z tym miesiącem :)