*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 2 listopada 2009

Bo u nas nie tylko kryzysy.

Wróciłam wczoraj wieczorem z Miasteczka i niestety nie mogłam się zbyt długo obecnością Franka nacieszyć, bo już jakiś czas temu umówił się z dziewczynami z pracy. Spotkanie było ustalone dość dawno i bez osób towarzyszących :) Nie czepiałam się więc za bardzo. A i tak było późno, więc poszłam spać i tylko mu powiedziałam, żeby nie przychodził do mnie w nocy. Obudziłam się nad ranem i zobaczyłam od Franusia słodkiego smsa, zawierającego wyznanie miłości i zwierzenie z tego, że myśli o mnie. Przewróciłam się na drugi boczek i od razu pogrążyłam się w słodkich snach. Po piątej włączyłam radio, pogapiłam się w sufit, porozmyślałam o ostatnim śnie i ruszyłam do łazienki. Po chwili spojrzałam na telefon a tam sms. 05:50?? I sms od Franka?? Co prawda znowu wyznawał mi miłość, ale zaniepokoiła mnie godzina. Toż to dla niego środek nocy! Zadzwoniłam i pytam co się stało. A ten stoi i czeka aż sklep otworzą. Bo śniadanko chce mi przynieść. Kopara mi opadła :) Z racji wczesnej pory zmuszona jestem śniadać sama, więc dzisiaj delektowałam się każdą chwilą wspólnego śniadanka o szóstej rano :) Hmmm, ciekawe czy jutro też mi pójdzie po moją ulubioną bułeczkę? A jeśli nie, to może chociaż szyby mi podrapie, bo coś mi się wydaje, że  mróz już nie odpuści i moje autko będzie marzło.
Notka oprócz pokazania jakiego to mam fajnego Franka, który sterczy piętnaście minut pod sklepem, żeby się na świeże bułeczki załapać ma na celu podkreślenie faktu, że w naszym związku jest wiele miłych chwil i wiele dobrego ze strony mojego Osobistego Faceta mogę doświadczyć. Ja wiem, że mam tendencję do pomijania tego, co dobre w naszym związku. Już w czasach pamiętnika papierowego Franuś się skarżył, że pisze tylko o tym, co złe. A ja już tak mam. Rzadko chwalę niestety. Wiem, że to niedobrze, ale prawda jest taka, że trudno mnie doprowadzić do stanu euforii. Owszem, doceniam bardzo, ale jakoś nie odczuwam potrzeby pochwalenia się tym. A może to niedobrze? Potem z mojego bloga wynika, że związek nasz taki sobie i właściwie trudno stwierdzić po co ze sobą jesteśmy skoro tak często działamy sobie na nerwy i sprawiamy przykrość. A tak naprawdę przez te 1205 dni naszego związku o wiele więcej było chwil dobrych. Tyle się wydarzyło miłych rzeczy, które jakoś tak zignorowałam tutaj, mimo, że cały czas mam je w pamięci. A może to też dlatego, że nie lubię zapeszać?
Inna sprawa, że ja w ogóle jestem bardzo wymagająca – wobec siebie i innych, również Franka. Czasami pewnie powinnam odpuścić… Inna osoba wychwalałaby takiego Skarba pod niebiosa. Ale nie ja. Jestem jakaś dziwna – anty-słodziakowa :) Rzadko mu słodzę, rzadko piszę jak bardzo jest dla mnie ważny i jak bardzo Go kocham. Ale to chyba zauważyłyście. Franek nigdy nie będzie dla mnie ideałem, bo ja mam czepialskość w sobie tak wielką, że zawsze coś wynajdę… Ale chyba ważniejsze, że kocham Go takim, jaki jest. Bo nie sztuka kochać ideał… Poza tym znam siebie i nie mogłabym żyć w zbyt słodkim związku. U mnie musi być czasem gorzko, w przeciwnym razie dostaję nudności i zamiast doceniać to, że u nas jest tak miło, zaczynam wymyślać problemy i wkręcam sobie, że coś się w naszym związku wypaliło.
I może powinnam jednak popracować nad sobą. I może  bardziej docenić Franusia z jednej strony, a z drugiej trochę odpuścić w niektórych sprawach. I może częściej muszę dostrzegać drobne gesty. I może od czasu do czasu warto napisać o tym jak jest u nas dobrze a nie tylko kiedy przechodzimy kryzys…