No
to zbiedniałam o trzysta złotych. Przyszło mi kupić okulary. Już dwa
miesiące temu zapisałam się do okulisty, no ale wiadomo jak to u nas bywa
z lekarzami – na wizytę musiałam czekać. No i wczoraj nadszedł ten
wielki dzień. Dwa miesiące czekania i pięciominutowa wizyta… Pani doktor
od razu stwierdziła to, co od dawna podejrzewałam – lekki astygmatyzm i
słabiej widzące prawe oko. Dostałam „przepis” na okulary i od razu
udałam się do optyka, żeby mieć z głowy. W piątek odbieram moje nowe
oczy. Ale dziwnie mi będzie. W życiu okularów nie nosiłam. No ale praca
polegająca na ośmiogodzinnym wgapianiu się w monitor i to w lilipucim
pomieszczonku tylko przy świetle elektrycznym zrobiła swoje.
Od piątku
wreszcie będę mogła prowadzić samochód bez obawy, że jakieś ważne
ograniczenie prędkości przegapię
Na szczęście nie mam silnej wady, więc wystarczy jak będę nosić
okulary wtedy, kiedy będziemi to szczególnie potrzebne. Ale zapłacić i
tak trzeba było. No cóż,podobno na zdrowiu się nie oszczędza


A skoro o oszczędzaniu mowa… Niestety nie przychodzi mi to ostatnio łatwo. O, zanosi się na cokolwiek materialną notkę dzisiaj



Ale jest światełko w tunelu. Zadzwoniła dzisiaj do mnie Pani z dziekanatu i powiedziała, że przyznano mi stypendium naukowe. Nie są to może kokosy, ale na dwa tankowania wystarczy

Jaki z tego wszystkiego wniosek? Nie jest łatwo utrzymywać się samemu :)Człowiek sobie kiedyś nie zdawał sprawy z tego, ile życie kosztuje. Nie mówię już nawet o takich wydatkach nadprogramowych, ale o tych podstawowych – jedzenie, mieszkanie, wszelkie opłaty. Pieniądze może i szczęścia nie dają, ale pomagają być szczęśliwym. Nigdy nie odczuwałam potrzeby bycia bogatą. I nie dążę do tego. Ale może to dlatego, że nie musiałam cierpieć z powodu braku pieniędzy. Bo przecież mam jakiś tam standard, poniżej którego nie chciałabym zejść. Ale jestem teraz sama. Nie mam rodziny na utrzymaniu, więc pod względem finansowym jestem w stanie zaspokoić wszystkie swoje potrzeby. Cieszę się, że mogę w ten sposób odciążyć rodziców, którzy przecież pomagali mi przez całe życie. Ale kiedy pomyślę, że za tą pensję, no i może jeszcze za pensję Franka, przy założeniu, że będziemy razem :), mielibyśmy utrzymać mieszkanie, dzieci?? W głowie mi się to nie mieści. A przecież start mamy całkiem niezły. A tyle jest marzeń, które długo będą musiały poczekać na spełnienie z powodu braku środków… I jeszcze jedno… Piszę to wszystko z punktu widzenia osoby, którą stać na trochę więcej niż tylko zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych… I nie będę udawać, że wiem jak ciężko jest w rodzinach, które nie mają za co kupić butów na zimę. Nie wiem.
Czy to jednak prawda, że tylko bogaci mogą mówić, że pieniądze szczęścia nie dają ?