*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 23 sierpnia 2009

Parę słów.

Dziękuję Wam wszystkim za wsparcie i miłe słowa. Świadomość, że jest parę osób, które się interesują tym co u mnie słychać podnosi na duchu.W „realnym” świecie również najbliżsi pocieszali mnie jak mogli. Zawsze kiedy dzieje się u mnie coś ważnego, informuję o tym kilka osób -Franka, mamę i wujka (brata mamy, który jest dla mnie prawie jak drugi tato). No i Dorotę jeszcze. Tym razem też tak było. Zadzwoniłam, mimo że było już bardzo późno. Musiałam się wyżalić i już.
Jest trochę lepiej. Po kilku dniach wszystko blednie. Zbladła również ta porażka, chociaż nadal jeszcze kilka razy dziennie czuję jak gorycz zalewa moje serce. Nie potrafię się do końca pogodzić z tą porażką.
Wiem, że pewnie brzmi to zbyt dramatycznie. Może dla niektórych sprawa jest niewarta tylu nerwów i łez. Ale dla mnie jest to poważna rzecz. Czuję się trochę oszukana i jest mi bardzo przykro. Na niektórych porażki działają mobilizująco. Na mnie wręcz przeciwnie. Odechciewa mi się wszystkiego, kiedy widzę, że moje wysiłki idą na marne. Kolejną kwestią jest to, że cały ten egzamin poważnie podkopał moją wiarę w siebie i we własne umiejętności. I jeszcze jedno. Wiem, że wiele osób jest bardzo zaskoczonych, może nawet bardziej niż ja, moją porażką. I to jest również bardzo przykre, bo czuję się, jakbym zawiodła te osoby, chociaż wiem, że one w żaden sposób mnie nie obwiniają.
To tyle w tym temacie. Wiem, że nic na to nie poradzę i pewnie powoli zatrze się nawet to gorzkie uczucie porażki. Na razie jeszcze we mnie siedzi, jak taki wyrzut sumienia gdzieś w kąciku i wyłazi w momencie, kiedy zaczynam się śmiać, żeby mi przypomnieć, że do śmiechu nie powinno mi być. Muszę się wreszcie otrzepać…
Jeszcze raz dziękuję bardzo za komentarze. Mam nadzieję, że wreszcie jutro uda mi się zamieścić tę relację z Zakopanego:) Chociaż nie wiem, czy szlag mnie wcześniej nie trafi, bo na tym nowym komputerze trochę mi się trudno piszę i tę notkę trzy razy zaczynałam :)
Ps. Pomyślałam sobie nawet, że pokarało mnie tym egzaminem za ten mój dobry humor z początku sierpnia. Przesadziłam. W życiu jednak się trzeba kierować zasadą złotego środka… :)