*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 17 stycznia 2010

Sypię się.

Dzisiaj pobawimy się w hipochondryków :) Najpierw ja:
Generalnie się nigdy nie skarżę na dolegliwości fizyczne, ale to co się ostatnio ze mną dzieje to przechodzi ludzkie pojęcie. Ciągle coś mi jest – od irytujących drobiazgów, po naprawdę bolesne dolegliwości. Sypię się chyba po prostu.
Zacznę od mało ważnej, ale jednak irytującej dolegliwości, jaką jest drżąca powieka. Miałyście to? Jakie to jest wkurzające! Wiem, że to może być spowodowane niedoborem magnezu i już od tygodnia biorę takowy. Efekt jest taki, że przestała mi drgać górna, a zaczęła dolna :P Ale spoko-loko, liczę na to, że jeszcze trochę magnezu i mi przejdzie.
Sprawa druga to pryszcze. Ja nigdy nie miałam problemów z trądzikiem. Od czasu do czasu wyskoczył mi jakiś jeden duży czerwony pryszcz, ale tak poza tym to z cerą większych problemów nie miałam. A ostatnio takie bolesne czerwone pryszcze wyskoczyły mi aż trzy na raz ;/ Tu z kolei tłumaczę, że to było przed okresem, więc może hormony i te sprawy.
Ale to jeszcze nic. Poważniejszą sprawą jest to, że od miesiąca mam dość często stan podgorączkowy. Zaczęło się jeszcze przed świętami, o czym wspominałam tutaj, myślałam, że mnie łapie przeziębienie, więc się wygrzewałam (chociaż zdziwiło mnie, że nie działają żadne gripeksy). Przez święta mi przeszło. A już w pierwszy dzień powrotu do pracy znowu to samo – i tak mi się do dzisiaj powtarza średnio co drugi dzień, że mam 37st w porywach do 37,2.
I to też jeszcze nic. Pamiętacie jak w lipcu skarżyłam się na ból pleców? Pojechałam na jeden urlop, na drugi i dosłownie rozeszło się po kościach. Czasami coś tam mnie strzyknęło, ale nie miałam już żadnych poważniejszych dolegliwości. Do piątku. Powiem Wam, że te moje lipcowe bóle to NIC w porównaniu z tym, co teraz odczuwam :/ Nadal dokładnie w tym samym miejscu. Ale teraz boli mnie prawie bez przerwy – czy siedzę, stoję, czy leżę. Nie mówiąc już o tym, co się dzieje, kiedy się ruszam. Nie jestem w stanie nawet się ubrać, ból jest tak przeszywający. Już normalnie ryczeć mi się chce. Najgorsze, że nie wiem od czego to. Nie strzeliło mi nic, po prostu wstałam rano i nie mogłam pościelić łóżka.
Musiałabym się wybrać do lekarza, tyle, że nie bardzo wiem do jakiego. No ale mam jakieś numery i jutro będę dzwonić. Kurde, to jest prawdziwa masakra, ja jeszcze 25lat nie mam a prawdziwa kaleka ze mnie :(
Teraz Wasza kolej? Na co się skarżycie? Tym z Was, które na nic, to naprawdę zazdroszczę, bo ja to jednak słabego zdrowia jestem :/