Podczas naszego pobytu w Miasteczku, Tasiemiec strasznie ruchliwy był. W Wiśle trochę mniej, ale w Miasteczku dokazywał równo. Całymi dniami się tam wiercił i robił fikołki, a dwa dni były takie, że aż mnie wkurzał, bo urządził sobie trampolinę z mojego pęcherza moczowego. Wracaliśmy dzisiaj samochodem i w pewnym momencie powiedziałam do Franka, że Tasiemiec dzisiaj wyjątkowo grzeczny, przez cały tydzień imprezował, a teraz siedzi i ledwo go czuję. Ale jak się okazało, niezbyt długo.
Wieczorem:
M: O, Dzieciak znowu się kręci. Przez cały dzień był spokojny a teraz łazi i łazi...
Po chwili położyłam się, żeby obejrzeć z Frankiem program w TV. Ręce miałam splecione na brzuchu i czułam wszystkie ruchy. Nagle:
M: Ej, jak on teraz dziwnie pełza! Normalnie czuję jakiś kształt - nie wiem, ręka albo noga.. Zobacz!
Franek położył rękę na moim brzuchu:
M: Czujesz?
F: No, czuję..
M: Takie przesuwanie, nie?
F: No, przesuwanie.
M: Co on tam robi??
F: Nie wiem, meble może sobie przesuwa...
Po około piętnastu minutach:
M: O, chyba się uspokoił. Nie rusza się na razie.
F: No to wiadomo, co robił - ścielił sobie łóżko. Teraz poszedł spać.