*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 12 sierpnia 2010

„Tamto” odeszło.

Właśnie się zorientowałam, że przecież już kilka dni temu minął miesiąc od kiedy się przeprowadziliśmy. Ameryki nie odkryję – ale ten czas leci! Strasznie szybko minął mi ten miesiąc, chociaż z drugiej strony, „tamto” moje życie wydaje mi się już tak bardzo odległe… Pewnie, że tęsknię za tamtym osiedlem, tamtym mieszkaniem, tamtym życiem, ale już mniej niż na początku. A przede wszystkim tęsknię, ale wiem i godzę się z tym, że „tamto” już nie wróci. Przyznać muszę, że się chyba przyzwyczaiłam. I że poszło mi całkiem szybko. W zasadzie już po jakichś dwóch tygodniach zorientowałam się, że to jest dla mnie normalne, że to do tego domu właśnie wracam po pracy. Po trzech tygodniach stwierdziłam, że naprawdę lubię to mieszkanie, podoba mi się i przyznałam rację wszystkim, którzy mówili mi, że jest dużo ładniejsze od poprzedniego lokum. 

Za tamtym miejscem zawsze pewnie będę tęsknić. Tak jak tęskni się za wakacjami u babci, czy za szkołą podstawową. Tamto mieszkanie na zawsze będzie dla mnie symbolem najlepszego okresu w moim życiu (jak na razie :) mam nadzieję, że będą jeszcze lepsze, lub równie dobre :)). Ale teraz już wiem, że pod innym adresem jest moje miejsce. Muszę przyznać, że z większą radością wracam do tego mieszkania niż tamtego. Przede wszystkim cieszy mnie już sam fakt, że w autobusie zawsze mam miejsce siedzące i mogę sobie ze spokojem poczytać :) W tramwaju różnie z tym bywało :) Potem wchodzę do domu i czuję się u siebie. Ogarniam to, co trzeba, a potem wystawiam sobie fotel na nasz duży balkon i potrafię tak siedzieć kilka godzin z nosem w książce :) Korzystam póki jest ciepło. Aaaha, i mieszkanie już nie ma obcego zapachu :)

Oczywiście doskonale wiecie, że miewam dołki. Ale one są spowodowane czymś innym. Już nie tym, że chcę wrócić do tego, co minęło. I chyba stopniowo doszłam do tego, co mnie tak naprawdę gryzie. Ale to już temat na kiedy indziej. W każdym razie – zobaczę, czy uda mi się z tym uporać i jakoś pogodzić. Bo jest to kilka spraw, które po prostu musiałabym zaakceptować. Na razie jestem na etapie postanowienia, że zmieniam nastawienie i staram się znowu cieszyć tym, czym mogę, tak jak wcześniej. Mam nadzieję, że uda mi się, tak jak zawsze się udawało, bo męczy mnie bardzo stan zdołowania.