*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 2 września 2015

Zawiesiłam się.

Miałam napisać o paru rzeczach, ale trochę mi niewygodnie. 
Niestety bliskie spotkanie trzeciego stopnia naszego laptopa z ręką Wikinga wylewającą nań herbatę (na szczęście zieloną i na jeszcze większe szczęście nie słodzę) nie uszło mu na sucho, ze tak powiem... Wyglądało na to, ze będzie dobrze - jeszcze dzień później nie działała klawiatura, dwa dni później tylko literka z. Trzy dni później już działało wszystko, ale czwartego dnia zetka znowu przestała działać i nie działa do dnia dzisiejszego. Bardzo niewygodnie się tak pisze :/ Używam ctrl+v, ale to denerwujące i czasami mi się zapomina, więc jak gdzieś będzie brakowało literki to wybaczcie...  Przydałby się jakiś spec od komputerów, żeby nam to wyczyścił, ale nikogo nie znam, a tak w ciemno trochę się boję. Ktoś się orientuje w ogóle ile coś takiego może kosztować?

Ogólnie dużo się w ostatnich dniach wydarzyło - w sensie emocjonalnym. Przetoczyła się przeze mnie cała burza rożnych uczuć, ale wobec tego może i dobrze, ze nie pisałam, bo może jeszcze bym czegoś pożałowała :) Z drugiej strony, podobno co się odwlecze, to nie uciecze, więc kto wie, może jeszcze się coś pojawi przy następnej nawałnicy, choć wolałabym, żeby jej nie było ;)

Napisałam tez prawie w całości notkę o tym, ze mi ostatnio trudno trochę, bo Wiking rozpuścił mnie najpierw swoim idealnym jestestwem, a później przypomniał, ze on jest przecież tylko niemowlakiem i ma prawo do swoich humorków :) Ogólnie nie jest źle, powiedziałabym nawet, ze bardzo dobrze, tylko jedna kwestia u nas szwankuje i daje mi czasami popalić. Ale o tym właśnie będzie innym razem. A dlaczego w końcu nie dziś? Ano dlatego, ze na razie nie mam nastroju do pisania o tym, gdyż moje odczucia nie są zbieżne z tymi opisanymi. Dzisiaj spędziliśmy we trójkę bardzo miły dzień, więc innym razem pomyślę o tym, co nieco utrudnia nam życie chwilami. Jak co środę pojechaliśmy tez z Wikingiem na zajęcia umuzykalniające i dzisiaj Wikuś przejął dowodzenie i przez chwilę je nawet poprowadził, bo tak się rozśpiewał swoimi "eeoooo", "ałłłłłuuuuu", ze cała grupa za nim powtarzała. A po powrocie do domu Franek odkrył, ze kiedy nuci melodię "Glory, Glory Alleluja", Wiking zaczyna do niej tańczyć :P To znaczy staje na tych swoich nóżkach i ugina je rytmicznie w kolanach, kiwając przy tym głową. Widok jest pocieszny. Przestaje, gdy przestajemy nucić. To może być akurat tylko taka dzisiejsza zbieżność, bo to nie pierwszy raz sobie tak balansuje, ale musimy zaobserwować, czy mały faktycznie kojarzy melodię z ruchem.

Na komentarze pod poprzednią notką odpowiem na pewno - jeszcze przed kolejną notką. Nie zrobiłam tego jeszcze właśnie z powodu chwilowego zawieszenia :)
A teraz tego nie zrobię, bo robi się późno i idę się położyć, korzystając z okazji, ze jestem w takim dobrym nastroju. Moze przyśni mi się coś ładnego i jutro wstanę w równie dobrym nastroju, chociaż... to chyba niestety niekoniecznie tak działa ;)
Nie no plotę już jak potłuczona, więc lepiej sobie pójdę! Dobranoc.