*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 2 stycznia 2012

To śpiewamy od nowa.

Dołka się już pozbyłam na szczęście i w rok 2012 weszłam chyba bez tego dołującego bagażu :) Ale łatwo nie było. 31 grudnia mogłabym chyba określić jako najgorszy dzień w całym roku! Fatalnie było, a łez wylałam… Hmm, może naprawdę więcej niż w całym roku :) Od razu tylko zaznaczę, że na pewno nie przez Franka. Natomiast innych powodów było kilka. A w dodatku miałam zwyczajnie fatalny nastrój, a wtedy to już w ogóle wszystko wygląda gorzej :(
Piszę jednak o dniu, a nie o wieczorze, bo ten na szczęście sie udał – a przede wszystkim ten podły dołek mnie wreszcie opuścił. Ostatecznie poszliśmy na kompromis – i wobec siebie i wobec osób, które nas zaprosiły :) Spędziliśmy więc Sylwestra po domowemu bardzo, ale nie u siebie :) Byliśmy u rodziców Franka i wieczór był naprawdę udany i taki, jak lubimy. A z kolegami też się spotkaliśmy, bo wyszliśmy o północy na osiedle i poszliśmy razem z nimi nad Wartę i tam złożyliśmy sobie życzenia noworoczne. Można więc powiedzieć, że wszyscy byli usatysfakcjonowani :))
A my najbardziej byliśmy zadowoleni w Nowy Rok – mimo, że poszliśmy spać w okolicach 4 tej, wyspaliśmy się, więc nie czuliśmy się zmęczeni. A że nie świętowaliśmy jakoś szczególnie szampańsko, to i głowy nas nie bolały. Wczorajszy dzień spędziliśmy już tylko we dwoje. Posłuchaliśmy koncertu noworocznego, porozmawialiśmy trochę i zabraliśmy się za nowe puzzle :) Było spokojnie, przytulnie i leniwie. Po prostu miło.
Jedni mówią – „Jaki Sylwester, taki nowy rok”. Inni – „Jaki Nowy Rok, taki cały rok”. Wolę zdecydowanie drugą opcję, bo jeśli mój rok 2012 miałby wyglądać tak jak ostatni dzień roku, to nic tylko się zakopać. Chyba, że chodzi ściśle o wieczór sylwestrowy, a ten już mógłby stanowić wzór dla nowego roczku :)
Teraz mogę już spokojnie zastanowić się nad podsumowaniem roku 2011 :) Wiecie, że to uwielbiam, ale zostawiam zawsze na sam koniec – bo a nuż nie dożyję ostatniej godziny kończącego sie roku:) Jednak w sobotę nie ryzykowałam. Byłam w tak fatalnym nastroju, że nic dobrego by z tego nie wyszło :)
A tymczasem w roku 2012 życzę Wam wszystkiego, co najlepsze. Spokoju tym, którzy za nim tęsknią, dobrej rewolucji znużonym :) A niezdecydowanym życzę spokojnej rewolucji :) Do tego dużo zdrowia, choć to tak nieoryginalne. Radości wiele i powodów do uśmiechu. Żeby niczego Wam nie brakowało. I samych pozytywych emocji. Dobrego roku!