*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Dylematy osiołka

Dzisiaj będzie o dylematach osiołka :) Czyli o wyższości samochodu nad pociągiem bądźjej braku :) Wiele osób, kiedy słyszy, że zastanawiam się, czy jechać do domu samochodem, czy pociągiem, puka się wymownie w czoło. Bo wydawałoby się,że w ogóle nie powinno się porównywać tych dwóch środków transportu –zwłaszcza, że wszyscy wiedzą na jakim poziomie jest nasza kolej. Ale ja uważam,że wybór nie zawsze jest taki oczywisty.
Samochód kupiłam jedynie ze względu na to, że dwa razy w tygodniu jeżdżę do biura pod Poznaniem. Kiedy nie miałam auta, musiałam jechać z przesiadkami i do tego jeszcze iść całkiem spory kawałek piechotą. Przy dobrym wietrze trwało to około godziny w jedną stronę. Przemęczyłam się niecały rok i zdecydowałam się na kupno samochodu. Teraz jadę do pracy dokładnie 12 minut. W pozostałe dni tygodnia, pracuję w Poznaniu i wtedy wolę tramwaj, bo wsiadam na przystanku niedaleko domu, niczym się nie przejmuję przez kolejne 20 minut i jeszcze sobie książkę poczytam. Jest taniej a żadne korki i złe warunki pogodowe mi nie straszne.
Pociągiem jeździłam do domu przez cztery lata. Nie lubiłam połączeń z przesiadką, czasami miałam problem z ciężkim bagażem, innym razem musiałam się mocno zwalniać z zajęć czy z pracy, żeby zdążyć na ostatni pociąg, ale nigdy specjalnie nie psioczyłam na fakt, że nie mam samochodu. Za to od kiedy miałam auto, często sobie myślałam, że miło byłoby pojechać pociągiem. I tu dochodzimy do mojego dylematu piątkowego.
Zaletą podróży samochodem jest to, że nie jest się od nikogo i niczego uzależnionym – sama decyduję o tym, kiedy wyjadę i nie muszę się dostosowywać do żadnego rozkładu. Poza tym mogę zabrać ze sobą tyle rzeczy, ile się zmieści, a nie, ile uniosę :)
Z drugiej strony jednak, samochód prowadzę minimum przez trzy godziny i są to trochę godziny stracone. A jak jestem zmęczona, podróż bywa uciążliwa. Czasami naprawdę wolę pojechać trochę dłużej pociągiem, ale za to mieć okazję do tego, żeby sobie poczytać albo się zdrzemnąć. No i pociąg, nawet teraz, kiedy już nie mam zniżki studenckiej, wychodzi taniej o około 25 złotych w jedną stronę. A od kiedy w grudniu zmienił się rozkład jazdy, połączenia są w korzystniejszych dla mnie godzinach i bez przesiadek, nie mam więc dylematu, że trzeba się zwolnić z pracy albo zrezygnować z niedzielnego obiadu.
Wygoda? To jest pojęcie względne :) Bo zależy na jakiej wygodzie akurat człowiekowi zależy – oczywiście, przy niektórych warunkach pogodowych jazda samochodem jest zdecydowanie bardziej komfortowa. Ale za to trzeba być cały czas skoncentrowanym no i siedzi się przez kilka godzin w jednej pozycji. Z drugiej strony czasami pociągiem jest po prostu bezpieczniej.
Jak widać to wcale nie jest takie jednoznaczne, że lepiej jest samochodem albo pociągiem :) Czy teraz rozumiecie, dlaczego się zastanawiałam? :) Wszystko zależy przede wszystkim od okoliczności i zwykle biorę pod uwagę, jakie są warunki pogodowe, ile mam rzeczy do zabrania zesobą, czy jestem bardzo zmęczona, jak bardzo mam ochotę poczytać książkę w podróży i czy zależy mi na czasie.