*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 17 maja 2012

Magia czasu

Pamiętam jak się martwiłam pod koniec października - jak ja teraz będę dojeżdżać do pracy? Wypożyczalnia rowerów od listopada już nie działała. Przede mną było pięć długich zimowych miesięcy! Z jednej strony wariowałam na myśl o tym, ile jeszcze czasu do wiosny, z drugiej pokrzepiałam się świadomością szybkiego upływu czasu. Ciepła zima też zrobiła swoje :) Czekałam na kwiecień jak na zbawienie! I doczekałam się. Nawet dziś nie mogę uwierzyć, jak szybko to minęło :)
A zimę jakoś przetrwałam. I okazało się, że dojazdy do pracy nie były wcale aż tak uciążliwe. Częściej jeździłam samochodem, ale bywały też dni gdy dochodziłam na piechotę (nawet w mroźne dni:)) i dałam radę! :) Człowiek to się jednak potrafi przystosować. Ale to nie zmienia faktu, że z radością powitałam otwarcie "mojej" wypożyczalni w kwietniu i czym prędzej popędziłam po rower! To jest to! Oj, jak się cieszyłam, że nareszcie mogę w ten sposób dojeżdżać! Dziesięć minut przyjemną polną drogą, wśród śpiewu ptaków i pięknej przyrody i już jestem w pracy. A potem nie jestem od nikogo zależna - nikt nie musi mnie podwozić, wsiadam sobie na swój jednoślad i śmigam z powrotem. Najbardziej się cieszę, gdy widzę korek, który tworzy się ilekroć zamykany jest przejazd! A mnie on nie dotyczy, bo jadę sobie boczną drogą.
Z początkiem maja Poznań miał zostać odkorkowany. Nic z tego, jak zwykle nie wyrobili się z większością robót. Aleja Niepodległości wiecznie zapchana. Jak cudowna jest świadomość, że może mnie to nie dotyczyć :) Wystarczy, że wybiorę tramwaj... Samochodem oczywiście czasami również dojeżdżam, ale teraz już mam alternatywę, z której chętnie korzystam :) Bo nawet jeśli zdarzy się, że środki komunikacji miejskiej też stoją w korku, nie muszę się tym martwić - siedzę sobie wygodnie i czytam.
Warto było na ten rower poczekać i naprawdę muszę przyznać, że wcale to czekanie nie było jakoś strasznie uciążliwe. Nie mogę się temu nadziwić, jak prędko minął ten niewygodny dla mnie czas - okazuje się, że nie tylko to, co dobre szybko się kończy. Gorsze dni także pędzą :)
A propos szybkiego upływu czasu - dzisiaj wyszłam z pracy trochę szybciej, popołudniu nie miałam w planie żadnych aerobików ani korepetycji. Myślałam sobie - ile to ja dzisiaj zrobię! Mam przecież tyyyle czasu! I co? I gucio! Nie wiem, kiedy minęło te pięć godzin. Nie powiem, parę rzeczy odhaczyłam, ale gdzie się podziała reszta czasu? Nie mam pojęcia! Czas pomiędzy 18:30 a 20:00 to w ogóle jakaś czarna dziura jest :)
Ostatnio w ogóle mam problem, żeby się wyrobić i o 22 już leżeć w łóżku, tak jak to zawsze miałam w zwyczaju. To chyba przez to, że długo jasno jest i mi się wszystko kiełbasi :) A potem się kładę, jeszcze czytam i ostatecznie zasypiam godzinę później, a budzę się nadal o szóstej. Przez to jestem bardziej nie wyspana, z łóżka zwlekam się dopiero o 6:30 i o te pół godziny jestem stratna aż do samego wieczora! Koło się zamyka.
A mówią, że godziny są stworzone dla człowieka, a nie człowiek dla godziny... :) U mnie to zdecydowanie działa na odwrót - wolę się do godziny dostosować, kiedy dostaję ją do swobodnej dyspozycji, jakoś tak mi szybciej umyka.