*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

sobota, 20 października 2012

Tryb wypoczynkowy czas włączyć

Nareszcie mamy swój upragniony urlop. Wyczekany już tyle czasu... Ostatni raz na porządnym urlopie byliśmy przecież we wrześniu ubiegłego roku. Poza tym, mamy przecież swoją "tradycję", że pod koniec zimy lub wczesną wiosną wyjeżdżamy za granicę - głównie tam, gdzie jest cieplej. A w tym roku też sobie przecież odpuściliśmy ze względu na ślub i wesele - ale przecież głównie dlatego, że wiedzieliśmy, że rodzice podarują nam podróż poślubną w prezencie ślubnym. Nareszcie się doczekaliśmy :)

W pracy udało mi się wszystko pozamykać. Ufff... Wzięłam sobie ponad dwa tygodnie wolnego, więc trochę mnie nie będzie. Mam nadzieję, że dadzą sobie radę - nie żebym była niezastąpiona, w żadnym wypadku, ale kiedy wzięłam raptem dwa dni wolnego przed ślubem, to odebrałam przynajmniej trzy telefony :) Po prostu każdy ma swoją działkę, w której się specjalizuje i trudno wymagać od innych, żeby od razu się wdrożyli. Teraz też umówiłam się, że telefon służbowy wezmę ze sobą i jeśli zdarzy się naprawdę coś pilnego, będzie ze mną kontakt. A chłopaki obiecali, że najpierw się dziesięć razy zastanowią zanim zadzwonią :) 
Ale przyznać muszę, że jeszcze tak całkiem o pracy nie zapomniałam. Wczoraj było najgorzej, bo cały wieczór rozmyślałam o tym, czy jeszcze coś powinnam zrobić i zastanawiałam się, co się będzie działo jak mnie nie będzie (mamy teraz w pracy dość gorący okres). Jakoś się nie mogłam przestawić na tryb wypoczynkowy - i chyba nadal jeszcze się nie przestawiłam :) (Ale pracuję nad tym) Niemniej jednak urlop rozpoczęliśmy między innymi miłym wieczorem przy winie i planszówce. Położyliśmy się spać dopiero przed trzecią :)

Dzisiaj było już nieco lepiej - jednak w piątek wieczorem zazwyczaj jestem mocno zmęczona, a wtedy nie jestem sobą. Nastrój zdecydowanie mi się poprawił. Zwłaszcza, że mieliśmy sporo rzeczy do załatwienia, a my tak lubimy sobie razem połazić i pozałatwiać :) Po południu byliśmy już w domu i - uwaga, uwaga! - już o piątej byłam spakowana! A to oznacza, że spakowałam się w półtorej godziny :) To chyba mój rekord - ale to zasługa Franka, który w tym pakowaniu mi pomógł :) On dyrygował, jak robiłam. W tym wypadku układ się faktycznie sprawdził. Jeszcze tylko czekamy aż nam wyschnie reszta rzeczy, którą dzisiaj praliśmy :)
Dzień był naprawdę bardzo przyjemny. Lubię takie weekendy (i pewnie niejeden raz o tym wspominałam), kiedy jesteśmy po prostu we dwoje i spędzamy ze sobą czas. Niby jeździmy z miejsca na miejsce, robimy zakupy, załatwiamy sprawy... ale przy okazji mam czas porozmawiać o wszystkim i o niczym, pożartować, pośmiać się - pobyć ze sobą w najbardziej intensywny sposób. To mi zawsze dodaje dużo energii i mocno mnie uszczęśliwia. Zawsze po jednym takim dniu mam wrażenie, jakbyśmy naładowali sobie baterię w naszym związku (o, teraz to chyba powinnam pisać: "małżeństwie" :P)