*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Poszaleli.

To poszaleliśmy z Frankiem w weekend! Oboje mieliśmy wolne, więc całe dwa dni spędziliśmy nie rozstając się ani na moment :) W sobotę od rana wybraliśmy się na zakupy. Świąteczne już. Oboje nie znosimy szukać prezentów na ostatnią chwilę i chwytać byle czego… Staramy się zawsze sprawę wcześniej przemyśleć i ze spokojem chodzić po sklepach – bez paniki, że nie zdążymy. Poza tym, następny wspólny wolny weekend mamy dopiero 17 grudnia, a wtedy będziemy mieli inne przedświąteczne sprawy do załatwienia. Poszło nam dość sprawnie, bo wcześniej mieliśmy już częściowo zaplanowane, co komu kupimy. I tym sposobem, miesiąc przed świętami mamy już prezenty prawie dla wszystkich :) Dla siebie tylko rzecz jasna niczego nie kupowaliśmy, na to przyjdzie jeszcze pora. Zadowoleni jesteśmy bardzo. A podobno Dzień Bez Zakupów był :)
Potem odwiedziliśmy jeszcze Franka babcię, zrobiliśmy zakupy „jedzeniowe” i się wieczór zrobił. Wtedy to dopiero poszaleliśmy. Usiedliśmy razem, zapaliliśmy sobie świeczki, kadzidełka i popijaliśmy winko. Trochę telewizję oglądaliśmy, trochę słuchaliśmy radia, a nawet tańczyliśmy walczyka w środku nocy :) Ale przede wszystkim rozmawialiśmy. I tak nie zauważyliśmy, że się całkiem późno, a raczej całkiem wcześnie już zrobiło :) Naprawdę zaszaleliśmy! Położyliśmy się spać po piątej nad ranem.
W związku z tym w niedzielę byliśmy średnio wypoczęci :) Ani się człowiek nie wyspał porządnie, ani nie był szczególnie rześki po tylu kieliszkach wina. Ale nie żałowaliśmy. Dawno nie spędziliśmy tak przyjemnego wieczoru. Niedziela więc minęła nam bardzo szybko, ale również we własnym tylko towarzystwie.
Zdecydowanie, jeszcze się sobie na pewno nie znudziliśmy:) Nie lubię zarywać nocek, bo nigdy potem nie umiem odespać, ale naprawdę było warto się przekonać po raz kolejny, jak świetnie potrafimy się bawić sami ze sobą. Nie chodzi absolutnie o to, żeby się izolować – wręcz przeciwnie, stosunkowo często spotykamy się ze znajomymi lub rodziną, ale warto właśnie czasami odpuścić. Bywają dni, kiedy mamy ochotę być tylko we dwoje i te do takich należały. Fascynuje mnie to, że można z kimś spędzić bez przerwy kilkadziesiąt godzin i ani się nim nie znudzić, ani się nie irytować z jego powodu. Wiem, że są pary, które zaczynają działać sobie na nerwy w takie dni, czy podczas urlopu – u nas jest zawsze na odwrót, im więcej czasu spędzamy razem, tym lepiej się dogadujemy :)