Dopiero co robiłam podsumowanie kolejnego minionego roku w naszym związku, więc chyba nie ma sensu podsumowywać mojego minionego roku, bo to wszak jeden i ten sam rok :) Ale inwentaryzację można zrobić na rok przed okrągłą rocznicą :)
Stan na dziś:
Mam:
- 29 lat
- znośnego męża :P; no dobra, nie będę taka, lepiej napiszę, że mam męża, który potrafi być bardzo kochany
- rosnącego we mnie Tasiemca (a może Tasiemkę jednak:)), który jest cały czas dla mnie po pierwsze wielką zagadką a po drugie totalną abstrakcją... albo na odwrót
- najlepszą na świecie rodzinę
- Dorotę
- kilka najlepszych koleżanek, z którymi zawsze mam o czym rozmawiać (i które pamiętają o moich urodzinach...)
- kilkoro świetnych znajomych, z którymi mogę wspaniale spędzić czas
- fajną teściową; a jako że mąż znośny to i rodzinę męża mam znośną :)
- świetną pracę, którą uwielbiam
- czarne Renault Clio na spółę z Frankiem
- rower z podstawówki, który przeżywa drugą młodość po tym, jak rok temu ściągnęłam go do Podwarszawia :P
- na półce całe mnóstwo książek, które już przeczytałam albo właśnie czytam a nie na półce jeszcze większe mnóstwo tych, które chcę przeczytać :)
- zadowalająco zdrowe 50,6 kg ciała, które mieści w sobie chyba zdrowego ducha
- dużo chęci do działania
- ogromną potrzebę, żeby powrócić do ćwiczeń po przymusowej miesięcznej przerwie
- kilka celów na przyszłość, które niektórzy nazwaliby marzeniami, choć mi ta nazwa jakoś nie pasuje
- trochę lęków i zmartwień, które zupełnie nieproszone wkradają się w moje myśli i których chętnie bym się pozbyła
- za sobą bardzo udany weekend!
- nadzieję na to, że jednak teraz już będzie dobrze
- dużo wiary, która daje mi prawdziwą siłę i pozwala dostrzegać sens tam, gdzie go nie ma
- masę wdzięczności za to co mam
Nie mam:
- własnego kąta ani nawet widoków na niego
- psa...
- i pewnie jeszcze wielu innych rzeczy, ale mam tak wiele, ze nie chcę się skupiać na tym, czego nie mam - zwłaszcza, że nie mam też nieskończonej ilości rzeczy, których wcale mieć bym nie chciała :))
Spis z natury w dniu moich dwudziestych dziewiątych urodzin przedstawia się według mnie satysfakcjonująco. Chyba mogę z godnością wkroczyć w ten trzydziesty rok życia, który będę świętować dopiero za dwanaście miesięcy :)
Tak naprawdę świętowaliśmy w sobotę więc dzisiaj od rana nawet nie czułam tego, że nadszedł TEN dzień - dopóki nie zaczęły spływać życzenia...
Jest pewna grupka ważnych dla mnie osób i każdego roku mam w sobie taki niepokój, że można któraś z nich się tego dnia nie odezwie... Byłoby mi przykro, choć pewnie znalazłabym dla tych osób usprawiedliwienie... Ale nie muszę, bo już wiem, że żadna z nich mnie nie zawiodła - dosłownie przed pięcioma minutami dostałam smsa z życzeniami od ostatniej, na której słowo czekałam... :)
Może to głupie, ale bardzo ważne jest dla mnie tych kilka ciepłych urodzinowych życzeń, tych parę słów i pamięć...Każda z osób, które o mnie pamiętają w tym dniu ładuje mi akumulator pozytywną energią :)
Zresztą, przecież mnie znacie, wiecie, jak jest... :)
I jak zawsze, jak co roku nadchodzi ten moment, kiedy żałuję, że to już koniec i na następny raz muszę czekać okrąglutki rok...
A na deser jeszcze tegoroczne łupy :D