*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

czwartek, 11 grudnia 2014

Spakowani

Szaleję z tymi notkami ostatnio znowu ;) Wiem. Pewnie za mną nie nadążacie, ale nie wiem jak to będzie za jakiś miesiąc - dwa, więc piszę na zapas :)

Spakowaliśmy dzisiaj wstępnie torbę do szpitala. Wcześnie, bo właściwie zazwyczaj się to robi tak trzy tygodnie przed terminem, ale my już dawno stwierdziliśmy, że na pewno chcemy mieć to z głowy przed świętami. O dziwo, to głównie Franek naciskał już od początku grudnia, żebyśmy się tym zajęli - chociaż oboje lubimy mieć wszystko zawsze zapięte na ostatni guzik i dobrze zorganizowane, to zazwyczaj ja jestem motorem takich działań. A tym razem ja tylko przygotowałam tło, a Franek motywował, żeby zrobić to już.
Ale tak jest lepiej, bo te trzy tygodnie to będzie akurat na koniec roku - nie chcemy w czasie świąt jeszcze myśleć o tym, co trzeba dokupić albo wyprać a potem w pośpiechu się pakować. A poza tym święta planujemy spędzić tradycyjnie - czyli w rozjazdach. Lepiej więc, jeśli ta torba będzie jeździć z nami - tak na wszelki wypadek tylko oczywiście :) Mam nadzieję, że nie wywołujemy żadnego wilka z lasu, tudzież Tasiemca z mego łona... Tfu, tfu, tfu i odpukuję :)

Ponadto naszym celem było jeszcze sprawdzenie, czego nam brakuje. Ale właściwie niczego ważnego. Czekam jeszcze na jedną przesyłkę, która powinna przyjechać lada moment i tam będą jeszcze ze dwa drobiazgi, które dorzucę. 

Nie mamy jeszcze kocyka dla Tasiemca - to znaczy mamy, taki z tradycjami :) Bo to jest kocyk, który obszywała jeszcze moja babcia i którym ja byłam owijana, jako niemowlę. Jest ze mną do tej pory zupełnie przez przypadek - bo normalnie zostałby w domu mojego dziadka, gdzie moi rodzice mieszkali z nami przez pierwsze lata. Ale kiedy wujek wiózł mnie bladym świtem na egzaminy na studia, to dziadziu wrzucił dla mnie do samochodu poduszkę i ten kocyk właśnie. I tak został ze mną - najpierw w mieszkaniu studenckim, potem w tym pierwszym z Frankiem a teraz przyjechał do Podwarszawia i będzie tez dla Tasiemca :) Ale ponieważ jest taki mało dziecięcy, to postanowiliśmy, że do szpitala kupimy nowy, jakiś kolorowy :) I tak przyda się jeszcze jeden.

Zamówię sobie jeszcze koszulę nocną przez internet. Nie lubię koszul :/ Śpię zawsze w piżamach. Ale jakąś (i to chyba nawet nie jedną) trzeba w tych okolicznościach mieć - mama dała mi jedną swoją, ale nie wiem, czy te guziczki, które ma, odpinają się wystarczająco. W necie znalazłam taką specjalną do karmienia i tanią. Miałam/mam problem jeszcze z tym, co będę miała na sobie przy porodzie. W szkole rodzenia i na stronach niektórych szpitali piszą po prostu o jakimś starym, obszernym t-shircie na przykład. Ale nie mam takiego. Znaleźliśmy jednak starą koszulę Franka, która sięga mi przynajmniej do połowy uda i jest rozpinana na całej długości. Ale tak najbardziej odpowiadałoby mi rodzić w czymś dwuczęściowym - na przykład mam taką starą spódniczkę do kolana z lycry i do tego top na ramiączkach. Spakowałam to sobie - najwyżej mi nie pozwolą rodzić w takim stroju, ale w internecie albo na zdjęciach w szkole rodzenia widziałam, że takie też bywały. Zobaczymy. I tak wiem, że planować sobie mogę, a potem wyjdzie inaczej - i jestem na to przygotowana. Ale lepiej na wszelki wypadek jakiś plan mieć.

Miałam nadzieję, że uda mi się spakować do jednej małej torby, ale nie ma na to szans :/ Spakowałam osobno torbę dla dziecka i dla siebie. Jeden ze szpitali dość ironicznie pisze o tym, żeby pamiętać, że to nie dwutygodniowe wczasy, no ale jak człowiekowi każą spakować dwa ręczniki (wiem, że to orientacyjne, ale wyobrażam sobie, że akurat dwa ręczniki to się jednak mogą przydać), no to sorry, ale to zajmuje już niemal całą moją walizkę - taką o wymiarach bagażu podręcznego do samolotu (55x40x20). Będę więc miała prawdopodobnie dwie takie niewielkie torby zamiast jednej dużej - przynajmniej mi się rzeczy nie pomieszają (i nie włożę na siebie tasiemcowych śpiochów a jemu nie założę podkładu poporodowego zamiast pieluchy :P). W kolejnym tygodniu jeszcze będę pewnie dopieszczać i przepakowywać, ale ważne, że mamy już to raczej z głowy.

***

Kiedy zabieraliśmy się za to pakowanie mówię do Franka:
M: Najpierw pakujemy Tasiemca.
F: (spoglądając znacząco na mój brzuch) Tasiemiec jest już spakowany. Rozpakuje się w styczniu!