*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

niedziela, 11 lipca 2010

Trochę bezładnie :)

Straszne huśtawki nastrojów ostatnio miewam. Nie wiem co jest tego przyczyną. Wystarczy jakiś drobiazg, żeby wytrącił mnie z równowagi i wpędził w dół głębokości Rowu Mariańskiego. Same zresztą jesteście świadkami tych wahań. Na pewno jedną z przyczyn jest moja nowa sytuacja życiowa, cóż, muszę po prostu poczekać, oswoić się i zobaczymy.
Na szczęście wczoraj zrobiło mi się trochę trochę lepiej. Wyszłam i pojechałam do parku. Do tego parku, do którego zawsze chodziłam, kiedy mieszkałam na poprzednim osiedlu. Spotkałam się z koleżanką a resztę dnia spędziłam z Frankiem i częścią jego rodziny na działce. Nie powiem, że do wieczora przeszło mi zupełnie, cały czas czułam jakiś taki psychiczny dyskomfort, ale przetrwałam. Dzisiaj było dużo lepiej. Prawie cały dzień zażywałam kąpieli słonecznych, i nie tylko, nad jeziorem. Słońce grzało i to był najlepszy sposób na spędzenie przyjemnie tego upalnego dnia.
W domu mamy jeszcze całkiem sporo do zrobienia. Trzeba rozpakować jeszcze trochę drobiazgów i posprzątać kilka kątów. Ale szkoda nam było poświęcić na porządki wspólny wolny weekend, do tego z pięknym słońcem. Trochę przyjemności też trzeba mieć :)
Teraz siedzimy sobie z Frankiem przed telewizorem. Niedawno skończyliśmy grać w karty i teraz oglądamy finał MŚ. Szkoda, że taki nudny ten mecz dzisiaj jest :/  Żadnych emocji, może chociaż karnych się doczekam :)
Smarowaliśmy się kremami z filtrem, ale o niektórych miejscach zapomnieliśmy no i poparzyliśmy sobie trochę to miejsce między stopami a łydkami – nawet nie ma na nie nazwy :P Zwłaszcza Franek marudzi, że go piecze, więc nalał sobie lodowatej wody do miski, żeby moczyć stopy, spojrzał na mnie i mówi: „Najgorzej jest włożyć”
:P