*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

wtorek, 24 lipca 2012

Nic dwa razy się nie zdarza ?

Trzeci raz zaczynam pisać tę notkę, bo mam tyle do opowiedzenia, że nie wiem od czego zacząć. Ostatecznie postanowiłam zacząć od środka :)

Pisałam niejednokrotnie, że gdybym miała okazję przeżyć jakiś dzień jeszcze raz, byłby to dzień zaręczyn. Zaręczyliśmy się dokładnie rok i jeden dzień temu :) Ale z różnych względów Franek postanowił, że przeniesiemy świętowanie na piątek. Nad morze pojechaliśmy do Grzybowa - tak jak w zeszłym roku. Mieszkaliśmy w tym samym miejscu. I w piątek, tak samo jak w zeszłym roku, wzięliśmy koc, butelkę wina i poszliśmy wieczorem na plażę. W dzień pogoda nie była zbyt obiecująca, ale po południu już się rozpogodziło i wieczór był naprawdę bardzo ładny i dość ciepły. Usiedliśmy obok siebie na kocu i otworzyliśmy wino. I wtedy Franek z okazji rocznicy naszych zaręczyn podarował mi książkę o bardzo osobliwym tytule:



Byłam naprawdę w szoku, to kolejny dowód na to, jak bardzo prezenty Franka są zawsze przemyślane i dobrane. Całkowicie mnie zaskoczył. Ale okazało się, że to jeszcze nie koniec!

Powoli opróżnialiśmy butelkę białego wytrawnego wina, wspominając, jak to było rok wcześniej. Franek zastanawiał się o czym rozmawialiśmy i o czym myśleliśmy na chwilę przed... Później przypomniałam, że kazał mi zamknąć oczy. I teraz poprosił, żebym to zrobiła. A kiedy je ponownie otworzyłam, Franek trzymał w ręku... pudełeczko z pierścionkiem! Wyobrażacie sobie?? :)) Teraz to dopiero byłam kompletnie zaskoczona. Jak mogłabym się spodziewać czegoś takiego? Pierścionek tym razem srebrny z cyrkoniami i, jak Franek zaznaczył, niezaręczynowy, ale za to pasujący jak ulał, więc zgubić go w tym roku nie mogłam :) I także piękny! Franek powtórzył pytanie, które zadał mi w zeszłym roku, choć oczywiście zrobił to dla czystej formalności :) Bo jednak było coś, co odróżniało ten dzień od zeszłorocznego - teraz mieliśmy już konkretne daty, plany, założenia... Nie rozmawialiśmy już czysto hipotetycznie, ale dopracowywaliśmy listę rzeczy do załatwienia na 58 dni przed ślubem. To samo w sobie było magiczne - siedzieliśmy w tym samym miejscu, na tej samej plaży. Na chwilę cofnęliśmy się w czasie, ale z drugiej strony mieliśmy świadomość, jak wiele się zmieniło przez rok. A jednocześnie nie zmieniło się nic w kwestiach najistotniejszych.

Późnym wieczorem poszliśmy jeszcze do tej samej knajpy, w której byliśmy rok temu. Podobnie jak wtedy odbywał się jakiś dancing. Tak samo jak wtedy zamówiliśmy po piwie (choć nie było już tego samego niestety) - i tak samo jak rok temu rozmawialiśmy o liście gości na naszym weselu. Z tą różnicą, że wtedy rozmowa była hipotetyczna, zastanawialiśmy się, kogo zaprosimy. Teraz mieliśmy listę i konkretne liczby :) Niesamowite.

Zanim położyliśmy się spać, spojrzałam w niebo. Tak samo jak rok temu było czyste i pełne gwiazd...
Oczywiście, że "żaden dzień się nie powtórzy, nie ma dwóch podobnych nocy..." Zawsze będą jakieś odróżniające szczegóły. Ale okazuje się, że można chociaż spróbować odtworzyć to, co było. Dzięki Frankowi miałam szansę przeżyć jeden z najpiękniejszych dni mojego życia ponownie. I nigdy mu tego nie zapomnę.

Ps. A to była tylko jedna ze świętowanych okazji! Tak w ogóle to Franek oszalał z tymi prezentami:))