*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 16 kwietnia 2010

Osiołek.

Przyznać trzeba, że dni kwietniowe, to nie są dobre dni w tym roku… Jakoś od początku coś szło nie tak. A odwiedzając zaprzyjaźnione blogi, widzę, że nie tylko u mnie tak jest…
Zapowiadało się, że będzie inaczej. Przynajmniej u mnie. Marzec miał być przełomowy – i taki właśnie był. Faktycznie wydarzyło się w tamtym miesiącu wiele bardzo ważnych rzeczy, które mogą mieć wpływ na moją przyszłość. Tyle, że w kwietniu nastąpiła stagnacja. I nie o to chodzi, że nie lubię zastoju, bo często jest on wskazany – zwłaszcza po małej rewolucji  życiowej – żeby dojść do poprzedniej równowagi. Ale tym razem jest to nieprzyjemny zastój. Niezależny ode mnie i wcale nie pozwalający odpocząć – a już na pewno nie dający wytchnienia myślom, wątpliwościom, rozterkom… Do tego przykra sytuacja w kraju,która również przyczyniła się do złego samopoczucia psychicznego. No i jeszcze gUpia chmura pyłu na niebie – proszę, powiedzcie mi, że to tylko chwilowe :( Przecież ja za tydzień mam lecieć do Irlandii. Chyba się załamię, jak los tak bardzo pokrzyżuje mi plany. A już się chciałam zacząć cieszyć tym wyjazdem, już chciałam robić listę rzeczy, które muszę spakować… Chyba się jeszcze wstrzymam, żeby nie zapeszyć.
A tymczasem, mogłabym powiedzieć, że ważą się moje losy. Czekają mnie trzy/cztery ciężkie dni. Mimo, że jadę do domu, to chyba nie będzie dobry weekend. A przynajmniej nie będzie łatwy. A po powrocie mam nadzieję przeprowadzić jedną rozmowę – mam nadzieję, bo takie są wstępne ustalenia, ale nie wiem, czy mój rozmówca się nie rozmyśli… A nie chcę nawet myśleć, co będzie, jeśli się rozmyśli :( Kurczę, no i wpadłam w taki minorowy ton, ale jak tu tego uniknąć, skoro mam takie zmartwienie :( No i widzicie? Taki niefajny ten kwiecień jest, no. Ok, ja wiem, że to dopiero połowa, pozostaje mi tylko wierzyć, że dalej już będzie lepiej. Że wszystko się wyjaśni.
I mam dylemat. Za około trzy godziny jadę do domu. I do tej pory nie zdecydowałam jeszcze czy mam jechać pociągiem, czy samochodem :) Osiołkowi w żłoby dano.
15:36
Jednak pociąg. Wiem, że dla niektórych może to być dziwne, ale może następnym razem wyjaśnię moje osiołkowe dylematy :)