*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

piątek, 5 września 2014

Znowu trójkąt :)

Po dwóch miesiącach znowu zawitała do nas Dorota :) Korzysta z ostatnich dni wakacji, bo za chwilę będzie musiała gnębić studentów na sesji poprawkowej, ale na razie jeszcze się relaksuje u nas. Przyjechała przedwczoraj i zostaje do niedzieli. I jak zwykle jest fajnie! :)
Nie widziałyśmy się od lipca, więc od razu mogłyśmy skomentować zmiany w swoim wyglądzie- ja zauważyłam jej rozjaśnione gruzińskim słońcem włosy i opaleniznę (była z Juską i jeszcze jedną koleżanką na wakacjach w Gruzji), ona to, że schudłam (!) a przynajmniej w niektórych partiach ciała, no bo w brzuchu to może nie :)
Franek zadowolony, bo miał się z kim w środę piwa (niejednego) napić. I tak sobie siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Potem Franek został oddelegowany do spania w drugim pokoju. A właściwie sam się oddelegował - ponieważ miał wolny czwartek, to chciał sobie jeszcze w środę wieczorem posiedzieć przy komputerze i telewizorze. Normalnie tego nie lubię, bo nie lubię się sama kłaść (ale też rozumiem, że jak musi wstawać o 3 do pracy albo gdy kończy o 23, to nie bardzo ma okazję obejrzeć jakiś film na przykład, więc jakoś to przełykam), ale tym razem ta odprawa była dla mnie zupełnie bezbolesna, bo nie spałam sama, tylko oczywiście z Dorotą:) I tak już zostało. A niech się Franuś trochę stęskni za żonką w łóżku! :)
Ja sobie lubię przed snem pogadać i oczywiście rozmawiamy z Frankiem, ale nie tak często jakbym chciała, bo:
a) przez część dni w miesiącu chodzi na popołudniówki, więc kładę się sama
b) przez pozostałą część kładzie się bardzo wcześnie - około 21, a ja wtedy jeszcze zazwyczaj albo czytam albo siedzę przy komputerze,
c) kiedy kładzie się o 22, to już nie ma siły gadać, zwłaszcza, że w perspektywie ma pobudkę za pięć godzin
d) kiedy jest w domu, to zazwyczaj chce sobie coś obejrzeć - patrz wyżej :)
Bardzo sobie cenię te wieczory, kiedy możemy porozmawiać przed snem, ale szkoda, że nie są codziennie :)

W każdym razie teraz przypomniały mi się stare dobre czasy, kiedy to z Dorotą gadałyśmy tuż przed snem (oczywiście, kiedy żadna z nas nie musiała się niczego uczyć albo nie była na jakiejś imprezie). Kładziemy się, gasimy światło i niby idziemy spać, ale przypomina nam się jeszcze sto tematów do obgadania :) A potem rano budzimy się obie bardzo wczesne - ale o tym już kiedyś Wam pisałam :) I dalej gadamy przy śniadaniu - to znaczy ja jem, a Dorota tylko siedzi, bo ma ten brzydki zwyczaj niejadania śniadań.
Wczoraj pojechałyśmy na basen, a dzisiaj Dorota spotkała się ze swoim znajomym profesorem z Warszawy i jak zwykle spotkanie skończyło się tym, że wróciła chwiejnym krokiem do domu :P Teraz padła. Nie wiem, czy dzisiaj sobie przed snem pogadamy :D Ale może jeszcze ożyje.
Jutro Franek idzie do pracy a my pojedziemy na miasto. Połazimy trochę - zapowiadają ładną pogodę... Musimy też kupić jakiś drobiazg na urodziny mojej koleżanki z pracy - tej Kasi, o której już tu pisałam parę razy, bo zaprosiła nas na jutro na imprezę. Pojedziemy we trójkę. Kasia już się cieszy, że wreszcie będzie miała okazję poznać "tę legendarną Dorotę" :P, tyle już o niej naopowiadałam :)
Ale idziemy tylko na część domowo-biesiadną, która skończy się w okolicach 22:30. Później towarzystwo jedzie do centrum na imprezę. My nie, bo Franek w niedzielę pracuje, Dorota też musi być w formie, bo w niedzielny wieczór musi już być w Poznaniu na innej imprezie urodzinowej, a ja to wiadomo :P Czy ktoś widział kiedyś ciężarną na imprezie w klubie? :D