*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 2 grudnia 2015

Grudniowy chaos :)

Nie wiedzieć kiedy nadszedł grudzień. I trwa w najlepsze już od dwóch dni :) Niby nic się nie zmieniło, bo to przecież dość umowna zmiana, a jednak mam wrażenie, jakbym nagle wskoczyła do jakiejś innej rzeczywistości. To tylko dowód na to, że wszystko jest w naszej głowie i najwięcej zależy od tego, co sobie sami wymyślimy :) A że ja sobie parę rzeczy jakiś czas temu wymyśliłam i postawiłam sobie w głowie granice to teraz mam :P Poza tym po raz kolejny przekonałam się, że niektóre sprawy tylko z daleka wyglądają na trudne i uciążliwe. Na pewno wiecie, o czym mowa - trzeba coś zrobić, ale nie wiadomo jak się za to zabrać wydaje się, że to jest mocno skomplikowane albo zwyczajnie się nie chce, bo wydaje się, że to jest taaakie czasochłonne i trudne. A potem okazuje się, że najwięcej energii idzie właśnie na rozmyślanie o tym, że trzeba się w końcu za to zabrać i że to takie trudne jest :) 
I ostatnio właśnie tak było, że sobie postanowiłam, że muszę wreszcie oczyścić głowę i zrobić to, co do mnie należy! Franek więc zabrał Wikinga, ja zamknęłam się w drugim pokoju i przez parę godzin rozmyślałam, kombinowałam, pracowałam i kiedy otworzyłam dni, byłam nowym człowiekiem :P To znaczy - stwierdziłam, że trzeba było tak od razu, to miałabym z głowy dawno temu ;) Tak to już w tym naszym życiu jest, że małe uciążliwości uprzykrzają nam życie, a po fakcie okazuje się, że najtrudniej jest po prostu posadzić tyłek i skupić się przez pięć minut na tym, na czym trzeba.

W związku z tym, o czym napisałam na początku (bo trochę odbiegłam, jak to u mnie czasem bywa) - znowu nie wiem w co ręce włożyć i nie mam na nic czasu! A jednocześnie kiedy wieczorem robię rachunek sumienia, sama sobie się dziwię, że udało mi się jednak zrobić na to i owo. Ten typ chyba po prostu tak ma :) Ja odpoczywam działając i ogromną satysfakcję daje mi poczucie, że odhaczam kolejne pozycje na mojej liście rzeczy do zrobienia - nawet jeśli są to pozycje z gatunku "nieważne i niepilne" :)
Grudzień zazwyczaj taki właśnie jest - zabiegany i trochę spięty, w tym roku nie jest więc inaczej. Jeszcze pewnie przez parę dni będę musiała doganiać rzeczywistość z poczuciem, że ciągle jestem w biegu i będę marzyła o paru godzinach w gratisie od życia. A potem się przyzwyczaję. Ale postanowiłam sobie, że do końca roku zakończę kilka tematów (mimo, że to w większości nic ważnego :)). I może potem będę się Wam mogła pochwalić, że dałam radę i się wyrobiłam :)

Wiem, że post trochę chaotyczny, ale to właśnie dlatego, że taka chaotyczna teraz jestem - bo cały czas robię coś, podczas gdy mój umysł wyrywa się już do przodu i analizuje, co jest następne do zrobienia. To powoduje, że nie mogę się do końca skupić na tak statycznej czynności, jaką jest pisanie notki :) Musiałabym znowu się chyba zamknąć w pokoju obok i odciąć od wszelkich bodźców, ale... nie mam na to czasu. I tym sposobem wróciłam do punktu wyjścia, więc kończę już te swoje rozważania, bo na dzisiaj w planie mam jeszcze przeczytać parę stron książki (muszę ją przeczytać do soboty, a mam jeszcze 270 stron - zdążę, nie takie rzeczy się robiło ;)), a przecież o 22:00 gaszę światło ;)