*OGŁOSZENIE*

Witam wszystkich odwiedzających :) Zarówno stałych czytelników, jak i "przelotnych" gości.
Wszyscy są mile widziani, ale proszę pamiętać o tym, że jest to moje miejsce, a więc piszę o czym chcę, w sposób w jaki chcę i jestem jaka chcę być :) Jeśli się komuś to nie podoba, nie musi mnie uświadamiać, jaka jestem niefajna. Przymusu czytania ani lubienia nie ma.
Jeśli jesteś tu nową osobą, zachęcam do pozostawienia śladu swojej obecności w postaci komentarza (zakładka Kredki w dłoń), a jeśli prowadzisz bloga - zostaw adres. Chętnie zajrzę!
Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)

środa, 29 października 2008

Trochę kolorów w ten szary dzień :)

No to skończyłam! Czytać tę książkę oczywiście. Uhhh, nareszcie. Niestety na samym przeczytaniu się nie kończy i będę musiała coś z tym, czego się tam doczytałam zrobić… Chciałabym mieć już za sobą tę prezentację… Już mi się naprawdę po nocach śni! Ale z drugiej strony mam jeszcze dwa tygodnie na to, żeby się tak mniej więcej przygotować.
A tymczasem skończyła się nasza złota polska jesień. Za oknem plucha. Niefajnie jest i w takich momentach nawet się cieszę, że wychodzę z domu raniutko, siedzę w biurze bez okna a potem wychodzę jak jest już prawie ciemno. No bo po co mi oglądać taki szary świat? :) A jeszcze parę dni temu było tak ładnie:
 
      
To wszystko krajobrazy poznańskie:) W niedzielę pojechaliśmy tramwajem na pętlę (bo ja jestem taka zbzikowana na punkcie pętli tramwajowych i powiedziałam Frankowi, że muszę wszystkie poznańskie zaliczyć :P, w ten sposób miasto poznaję, bo mimo, że mieszkam tu już piąty rok, jeszcze wielu zakątków nie znam) a potem piechotką przez las nad jezioro maltańskie.
A to ja:) A kuku.
 
A to Franuś:
 
A to my:
 
Cudownie się czułam na tym spacerze. Naprawdę dał mi dużo pozytywnej energii i radości. Czuję się naprawdę szczęśliwa w takich momentach. Podobnie czułam się dwa lata temu, kiedy byłam w Hiszpanii. Też było tak pięknie (chociaż nie było drzew z kolorowymi liśćmi, ale za to były palmy, fontanny i piękna zieleń), błękitne niebo, słońce… Spacerowałam po ulicach Cordoby i myślałam o tym, że idę sobie Avenida de America, jest 30 października a na termometrze 30 stopni. Ale było naprawdę pięknie i czułam się równie radosna, ale nie tak samo szczęśliwa, bo szłam sama i walczyłam z tęsknotą za Frankiem, rodziną i krajem. Tym razem Franuś był ze mną i mimo że to nie była Hiszpania, przynajmniej niczego mi nie brakowało :) Dwa lata temu byłam radosna, ale czułam się troszkę jak to drzewko :) :
 
I jeszcze na koniec:
 
Jeśli chodzi o sprawy bieżące, to Dorota ma dzisiaj urodziny. Ponieważ poszła na imprezkę, pozwoliłam sobie sama otworzyć Redd’sa(alkoholu różnego rodzaju, od wódeczki po redsa u nas w lodówce – jak przystało na lodówkę studencką – nigdy nie brakuje :) i wypić jej zdrówko. A więc na zdrowie i wszystkiego najlepszego droga współlokatorko.
A Wam życzę miłej nocy i jeszcze milszego dnia jutrzejszego :)